Bio Agadir – skarby Maroka

Wybraliśmy się kiedyś z mężem na wyprawę do Maroka. Dawno, dawno temu, przed ślubem, przed Różą naszą. Ot, młodzi i piękni. Przepłynęliśmy najpierw promem z Malagi do Melilli, pieszo przeszliśmy granicę, a potem podróżowaliśmy lokalnymi autobusami. Doprawdy gorącymi autobusami… Przez Fez, Casablancę, aż w końcu do Tangeru i znowuż promem do Hiszpanii. Była to naprawdę niezapomniana wyprawa, nie brakowało przygód, pysznego jedzenia, słońca i zapachów. W pamięci utkwiły mi obrazy tamtejszych targów pełnych kolorowych przypraw i tego, co ciekawiło mnie najbardziej – glinek ghassoul, ziół, pachnących olejków, wody różanej i z kwiatów gorzkiej pomarańczy, olejów arganowych i z opuncji, mydeł i kosmetyków opartych na całym tym marokańskim bogactwie. I ten klimat maleńkich, zaciemnionych perfumerii połączonych z czymś w rodzaju butików kosmetycznych, tchnących orientalnym czarem, przyciągających i kuszących. No, magia!

Może właśnie ten sentyment, to piękne wspomnienie sprawiły, że tak chętnie i z tak wielką ciekawością przyjrzałam się marce Bio Agadir.



Bo Bio Agadir to kwintesencja tego, co Maroko ma do zaoferowania najlepszego. W czym specjalizuje się od setek lat, czym zawładnął serca kobiet na całym świecie. To kosmetyki, które bazują na prawdziwych marokańskich skarbach – oleju arganowym, oleju z opuncji figowej oraz wodach kwiatowych – różanej i neroli (z kwiatów gorzkiej pomarańczy). Prostota i czysta natura.



Od czego więc zacząć?

Zacznę od moich ulubionych wód kwiatowych! Bio Agadir oferuje dwie marokańskie klasyki – wodę różaną i z kwiatów pomarańczy. Obie uwielbiam! Od czasów tamtej naszej wyprawy. Są to czyste hydrolaty o nieziemskich zapachach. Woda różana, otrzymywana ze świeżych kwiatów róży damasceńskiej, rosnącej w Dolinie Róż Keelat M’gouna w Maroku jest niezwykle kobiecą, subtelną mgiełką, od której można się uzależnić. Te wody różane marokańskie pachną inaczej niż inne, które było mi dane poznać. Ich zapach jest jakby głębszy, słodszy, intensywniejszy, bardziej różany. Lekki, a jednocześnie odurzający. A woda z kwiatów pomarańczy? Och, no cudowna! Zupełnie nie rozumiem, czemu nie jest u nas tak popularna. Ten zapach jest całkowicie wspaniały, tchnie gorącym latem, bryzą od morza, beztroską i miłosnym upojeniem. Naprawdę!



Obu wód używam namiętnie, dosyć często. Jako odświeżające skórę mgiełki, jako toniki (dodając niekiedy kilka kropel octu z lawendą), na makijaż mineralny, aby się utrwalił, a jednocześnie nieco lżej wyglądał. I jako poprawiacze nastroju, bo nie wiem czy wiecie, ale olejek różany i neroli odstresowują, uspokajają i koją zmysły.



Bezsprzecznie najciekawszym jednak produktem marki jest Serum Anti-Age. Jak przeczytamy u dystrybutora: Skoncentrowane serum olejowe, w którym zawarta jest formuła przeciwzmarszczkowa i napinająca skórę. Właściwości rozjaśniające, nawilżające, wygładzające, uelastyczniające skórę oraz liftingujące zawdzięczamy niezwykle unikalnemu i bogatemu w składniki odżywcze składowi serum, w którym znajdują się: olej z nasion z opuncji figowej, mleczko pszczele, miód, olej arganowy, olej z pestek winogron, olej jojoba, olej z nasion ogórecznika, olej z wiesiołka, olej z owoców róży rdzawej i ekstrakt z kwiatów geranium!



Mamy więc prawdziwe bogactwo olejów wzbogacone mleczkiem pszczelim i miodem, co osobiście uważam za połączenie doprawdy świetne. Co ważne, na pierwszym miejscu w składzie mamy najcenniejszy olej z opuncji figowej, który to słynie ze swych właściwości odmładzających, jest też stanowczo najcenniejszym olejem marokańskim. Zaraz za nim plasuje się to tzw. płynne złoto Maroka czyli olej arganowy. O samych olejach wspomnę jeszcze poniżej, dodam tylko, że ekstrakt z pszczelego mleczka „stymuluje metabolizm skóry, regeneruje ją i wspomaga jej gojenie, działa wygładzająco, nawilżająco i kondycjonująco, a miód wykorzystywany jest w leczeniu zmian skórnych oraz trądziku, dzięki swym właściwościom bakteriobójczym, zmniejsza ryzyko powstania bliznowców i przyspiesza też gojenie się ran”.

Pomimo zawartości olejku geraniowego, serum nie pachnie kwiatowo, a raczej… ciasteczkowo. O tak, przez dłuższy czas po jego nałożeniu czuję jakby ciasteczka i jest to zapach niezwykle przyjemny. Być może połączenie takich właśnie naturalnych olejów z pszczelimi darami tak pachnie? Kosmetyk można stosować sam, pod krem, ja jednak na wszelkie oleje mam jeden najlepszy sposób, który jak widać i Bio Agadir bardzo poleca – łączenie ich z kwasem hialuronowym. Nie szukamy daleko, bo w ofercie dystrybutora marki znajdziemy taki właśnie kwas hialuronowy 3% w żelu. Nieco gęstszy niż inne mi znane, ale równie genialnie się sprawdzający.



Wieczorem zatem, oczyszczoną skórę spryskuję najpierw jedną z wód – różaną lub z kwiatów pomarańczy, a następnie mieszam w dłoni kilka kropel serum i kwasu hialuronowego. Taką mieszankę wklepuję w twarz. I nie trzeba nic więcej! Choć można jeszcze na to nałożyć krem. Nie wchłania się od razu, a raczej mam wrażenie czegoś w rodzaju maski na noc. Pachnącej ciasteczkami! Mocno odżywczej, nawilżającej i uspokajającej. Muszę też potwierdzić efekt jędrniejszej i przyjemnie miękkiej skóry. Osobiście bardzo polecam dwa razy w tygodniu zaserwować sobie taką nocną marokańską kurację ujędrniającą.



Pozostały nam jeszcze dwa produkty. Czyste, jednoskładnikowe, esencje marokańskiej pielęgnacji – czyli olej z pestek opuncji figowej i olej arganowy.

Ten pierwszy, olej z opuncji, zamknięty w małej 20-mililitrowej szklanej buteleczce, niezwykle cenny, nazywany bywa naturalnym botoksem – posiada silne działanie przeciwzmarszczkowe, liftingujące  i odmładzające. Stosujemy go do twarzy, tak jak wcześniej opisane serum. Jeżeli zapytacie co lepiej zakupić – serum czy czysty olej z opuncji, odpowiem standardowym „to zależy”. Niektórzy wolą sam olejek, innym bardziej podpasuje serum. Ja osobiście jestem z serum bardzo zadowolona i postawiłabym na niego. Sam olejek polecam na początek osobom o wrażliwej skórze, które stawiają na minimalizm, jakość i powolne wprowadzanie nowych produktów do pielęgnacji.

Kiedy zapytałam dystrybutora o to, który produkt będzie dla kogo lepszy, otrzymałam taką odpowiedź, którą tu niniejszym po prostu zacytuję (być może pomoże to Wam w wyborze!): Serum jak i olej z opuncji figowej można stosować jednocześnie (serum na dzień, a opuncja na noc) lub zamiennie (na chłodniejsze pory roku opuncja, na cieplejsze serum). Młodsze klientki preferują serum, a bardziej dojrzałe połączenie oleju z opuncji na noc z serum na dzień. Niektóre Panie stosują serum pod makijaż, ponieważ szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu, co cenią sobie nasze klientki .



Olej arganowy natomiast bardzo praktycznie umieszczono w większej 100-mililitrowej buteleczce. Jego z kolei pokochają zwolenniczki używania olejków do ciała, ale też olejowania włosów. To właśnie olej arganowy jest tu często polecany. „Stosowany jest w celu nawilżenia włosów, ich odbudowy oraz poprawy ich ogólnej kondycji.  Antidotum na suche i łamliwe włosy. Wcierany w skórę głowy hamuje wypadanie włosów oraz zmniejsza łupież. Wygładza włosy, dodaje blasku, przeciwdziała puszeniu. Pozostawia włosy nawilżone, pełne życia. Bardzo dobry jako kosmetyk termoochronny. Stosowany na końcówki przed wyjściem działa jak tarcza, chroniąc je przed niesprzyjającą aurą pogodową.” Ja lubię łączyć go z olejkiem lawendowym i stosować do ciała, po kąpieli, zwłaszcza lekko wklepując na skórę po goleniu. Dodam też ze strony dystrybutora: „działa łagodząco na zmiany skórne towarzyszące łuszczycy, egzemie, poparzeniom czy pęknięciom skórnym. Nie działa komedogennie ani acnegennie (nie zatyka porów)„.

Ach, i jeszcze jedna bardzo ważna sprawa! Marka jest z niej bardzo dumna, nie mogę więc tego pominąć. Oleje arganowe, olej z opuncji figowej i woda różana posiadają certyfikat ECOCERT!



Przenosimy się więc myślami i pielęgnacyjnie do gorącego Maroka! A dokładniej na stronę Domiurada.pl, gdzie znajdziecie całą ofertę Bio Agadir.

Z kodem “LILI” otrzymacie 15% zniżki na nieprzecenione produkty!



Wpis powstał w wyniku bardzo miłej współpracy z marką Bio Agadir.

Facebook