Oto i odkryłam nową perełkę. Dziewczynę zdolną i utalentowaną, która dopiero rozpoczyna swoją przygodę ilustratorską. Ale wróżę Marcie Sukharuk przyszłość dobrą i stabilną, bo – no sami zobaczcie – jak tylko patrzy się na jej ilustracje, od razu robi się tak jakoś lepiej, uśmiech wchodzi na twarz, a świat staje się radośniejszym miejscem.
Poprosiłam Martę o napisanie kilku słów o sobie. Oto one!
Kilka słów o mnie? W kontekście rysunku historia jest bardzo prosta i często spotykana – od zawsze lubiłam coś tworzyć i w życiu objawiało się to na różne sposoby. Już jako kilkulatka umiałam haftować i robić na drutach. W wieku 4 lat dostałam od mamy pierwszą maszynę do szycia – plastikową, ale naprawdę działała! Rysowanie zawsze było gdzieś z boku. Teraz mam już 30 lat, wiele prób odnalezienia drogi wyrazu za sobą. I wreszcie wiem, że znalazłam tę właściwą.
Rysuję w każdej wolnej chwili, a mam ich niezbyt wiele, bo większość dnia spędzam ze swoją półroczną córeczką. Kończy się to siedzeniem do późna lub wyborami – odsypiać czy rozwijać się i rysować. Jeżeli chodzi o to, co tworzę, to sprawa wydaje mi się mniej oczywista. Zależy mi bardzo, by moje prace w większości można było określić jako „radosne”. Stąd dobór tematów czy kolorystyki.
Dlaczego akurat „radosne”? Bo radość życia to jest to, czego sama szukam w sztuce. A tak właściwie to we wszystkim 😉
Jako ciekawostkę dodam, że rysunek bociana tworzyłam w ostatnich dniach ciąży i zawisł w oknie naszego mieszkania, gdy mała przyszła na świat. Od roku mieszkamy w Holandii i tutaj panuje zwyczaj, że pojawienie się nowego członka rodziny obwieszcza się umieszczając na oknie lub przed domem ozdoby – najczęściej bociany i błękitne lub różowe dekoracje, niekiedy imię dziecka.
Zajrzyjcie koniecznie do Marty > PORTFOLIO / INSTAGRAM / FACEBOOK
A teraz doładujcie się energetycznie ilustracjami!