Książka: Modern Cosmetics, Ingredients of natural origin

Jakiś czas temu dostałam mail ze Słowenii… Już sam ten fakt zaciekawił mnie i zaintrygował. Wgłębiłam się zatem w treść i okazało się, że była to propozycja zapoznania się z książką. Ale jak to, jak to? Książką ze Słowenii?

Okazało się, że chodzi o nie lada pozycję, która po prostu całkiem niedawno zyskała swoje angielskie tłumaczenie. Chodzi o Modern Cosmetics, Ingredients of natural origin, a scientific view, pod opieką edytorską Dr. Niny Kočevar Glavač i Dr. Damjana Janeš.

Z chęcią skorzystałam z propozycji i niniejszym dzisiaj i Wam bardzo polecam to dzieło, sporych zaiste rozmiarów.

Ale od początku!

 

 

Książka stanowi rodzaj encyklopedycznego zbioru składników o naturalnym pochodzeniu, które wykorzystuje się współcześnie w produkcji kosmetyków. Jest to dzieło bardzo szerokie, jeśli można to tak określić. Wyczerpujące i dotykające różnych aspektów i problemów obejmujących współczesną kosmetologię. Jest to kompilacja tradycyjnego i nowoczesnego podejścia do pielęgnacji, opatrzona w przejrzyste opisy, tabele, dobrze wyróżnioną i podzieloną treść oraz duże, ładne ilustracje. To tak w skrócie!

 

ZEWNĘTRZNIE

Cała książka, zarówno zewnętrznie jak i w środku, bardzo dobrze wpisuje się w estetykę i przekaz małego słoweńskiego stowarzyszenia kosmetycznego – Modern CosmEthics, którego celem jest promocja produktów naturalnych i etycznych w zakresie kosmetologii. Wizję stowarzyszenia określa bardzo ciekawy kontrast słowny – back-to-the-natural future. Celem stowarzyszenia jest rozpowszechnianie wiedzy i wartości tzw. cosmEthically active cosmetics, które odpowiadają na naturalne potrzeby skóry, a także bazują na ekologicznych składnikach, przy jednoczesnym udziale współczesnej wiedzy i podejścia kosmetologicznego. Przyznam, że bardzo chętnie zapoznałabym się dokładniej z działalnością stowarzyszenia i poznała jego twórców. Szkoda, że dzieli nas tak duży dystans. Cieszę się zatem, że tak ciekawa część działalności tej organizacji trafiła w moje ręce.

Zarówno strona internetowa stowarzyszenia, jak i opracowanie graficzne książki bardzo dobrze ze sobą korelują. Ich przekaz jest czysty, jasny, dopasowany do współczesnych trendów i odpowiadający treści. Muszę zwrócić uwagę na bardzo przemyślaną i dopracowaną wizualnie zawartość. W tak wielkim gąszczu informacji nie trudno o stworzenie wrażenia chaosu. Tutaj jednak zupełnie się tego nie odczuwa. Każdy ze składników, każda z opisywanych substancji jest przedstawiona konkretnie i czytelnie. Duże, ładne fotografie, jasne podziały, tabele, rożne wielkości i nasycenia czcionek odciążają nieco treść, sprawiając wrażenie lekkości – zarówno graficznej, jak i po prostu – dla naszego mózgu. O wiele łatwiej przyjmuje się wiedzę odpowiednio posegregowaną i rozmieszczoną na papierze. Dodam też, że dzięki ilustracjom, książkę przegląda się przyjemnie i z radością. No… chyba, że to jednak takie moje zawodowe wariactwo… bo ja zwyczajnie lubię sobie takie książki czytać!

 

 

TREŚĆ

Jak już wspomniałam, jest to bardzo obszerna, wyczerpująca i dobrze przemyślana pozycja, obejmująca 482 strony, 26 rozdziałów i ponad 500 samych składników kosmetycznych. Bardzo spodobał mi się spory wstęp dotyczący kosmetyki naturalnej ogólnie, regulacji prawnych, rozróżnienia na naturalne i organiczne kosmetyki, czy chociażby symboli i certyfikatów obecnych w świecie ekokosmetyków. Nie brakuje tutaj także rozważań na temat bezpieczeństwa, czy też zasadności stosowania i używania niektórych ze składników – wspomniano na przykład kontrowersje wokół stosowania tlenku cynku i dwutlenku tytanu w produktach przeciwsłonecznych.

Następnie przechodzimy do rozdziału dotyczącego skóry – jej funkcjonowania i budowy. Rozlegle opisano poszczególny typy skóry, co pozwala lepiej zrozumieć jej potrzeby i pielęgnację. Nie mogło też zabraknąć specjalnego rozdziału o typach samych kosmetyków i sposobach „transportu” substancji czynnych wgłąb skóry. Przyznaję, że sporo tu wiedzy, tej bardziej chemicznej, nieco trudniejszej, ale wciąż – mocno ciekawej.

 

 

W końcu jednak przechodzimy do tej encyklopedycznej części, którą otwiera to, z czym naturalna kosmetyka kojarzy się najczęściej – masła i oleje roślinne. A dokładniej – całe bogactwo maseł i olejów! To najdłuższy rodział w książce i cóż – trudno się dziwić. Jest to rodzaj praktycznego poradnika dla każdego. Nie wiesz, po jaki sięgnąć olej? Nie wiesz, czym charakteryzuje się ten, który już kupiłaś? Zaglądasz do książki! Każdy z wyszczególnionych tutaj roślinnych tłuszczów ma konkretnie przygotowany opis, na który składa się nazwa łacińska, rodzina, część, z której się go pozyskuje, nazwa z INCI, opis, skład i charakterystyka, porcja ciekawostek oraz polecenie do codziennej pielęgnacji. W moim odczuciu jest to bardzo, bardzo praktyczne i czytelne.

Potem następują kolejne rozdziały, kolejne składniki. Oj, sporo rozdziałów i sporo składników. Spójrzcie na powyższe zdjęcie – myślę, że będzie to najlepszy wgląd w treść książki. Jest tu ogrom wiedzy, bo każdy z rozdziałów poprzedzony jest wstępem, który ma wyjaśniać poszczególne zagadnienia i który bardzo ułatwia poznawanie nowych substancji. Część ze składników znałam, o części słyszałam, inne z kolei były dla mnie całkowitą nowością. O części doczytywałam z dużym zaciekawieniem. Część, przyznaję, jedynie omiotłam wzrokiem – nie jest to bowiem wiedza, którą można przyswoić szybko i łatwo. Jest to jednak ogromne ułatwienie w penetrowaniu gąszczu kosmetycznych składników, o których nie mamy wiedzy, a które chcielibyśmy poznać lub choćby dowiedzieć się, czy nie są dla nas szkodliwe. Albo odwrotnie – jeśli poszukujemy składników, które miałyby nam pomóc zwalczyć konkretne przypadłości dermatologiczne.

Podoba mi się to, że o części z opisywanych składników, które mają pochodzenie naturalne, pisze się tu po prostu, że nie są używane we współczesnej naturalnej kosmetyce, choć przyznam, że byłabym bardziej usatysfakcjonowana, gdyby dobrze wyjaśniono – dlaczego. Jak już wspominałam, nie pomija się także kontrowersyjnych składników, pisząc wprost o tychże kontrowersjach.

Jeśli miałabym mieć zastrzeżenia, to do faktu, że dane składniki figurują pod ich konkretnym jednym zastosowaniem, podczas gdy w rzeczywistości mają bardzo rozlegle oddziaływanie na skórę. Niemniej jednak zapewne ciężko byłoby inaczej całość uszeregować i przekazać w sposób możliwie przejrzysty. Składniki jednak, przyznaję, mają każdorazowo opisane swoje inne działanie od tego głównego, zgodnego z tytułem rozdziału.

Ach, brakuje mi także całego bogactwa substancji zapachowych, całej magii olejków eterycznych, mocy aromaterapii. Domyślam się jednak, że tak rozległa dziedzina znajdzie się w kolejnym tomie autorstwa stowarzyszenia.

Dodam jeszcze, że każdy z rozdziałów zakończony jest szeroką bibliografią, co może być bardzo przydatne dla osób, które są w trakcie pisania prac dyplomowych lub po prostu – chciałyby dokładniej zgłębić temat.

Przyznam, że ciężko mi oceniać książkę pod kątem naukowym – nie mam odpowiedniego wykształcenia i aż tak rozległego doświadczenia. Z chęcią jednak zaufam całej rzeszy specjalistów, którzy są autorami i recenzentami tej pozycji. Więcej o nich przeczytacie TUTAJ.

 

 

DLA KOGO

Dla każdego! Jest to książka, którą po prostu warto mieć w domu. Książka dla wszystkich tych, którzy wierzą w świadomą pielęgnację, którzy dążą ku naturze, ale chcą mieć także porządne naukowe podstawy. Dla tych, którzy uczą się czytać składy kosmetyków. Którzy odkrywają ogromne bogactwo i moc roślinnych składników. Którzy eksperymentują i doświadczają. Którzy chcą wiedzieć, co stoi na półkach ich łazienki. Po co sięgać? Kiedy sięgać? Co warte jest swojej ceny?

Z drugiej jednak strony jest to także świetny pomocnik naukowy dla osób mocniej zaangażowanych w temat naturalnej kosmetyki. Dla studentów i profesjonalistów. Jest to bowiem rozbudowane kompendium wiedzy, przejrzysty podręcznik ułatwiający poruszanie się w świecie ekokosmetologii.

Myślę, że każdy może wyciągnąć z niego to, czego potrzebuje. Mniej lub więcej wiedzy. Może zgłębiać te praktyczne, codzienne porady lub wchodzić w te bardziej naukowe aspekty.

Sama, myślę, sięgnę do tej książki nie raz. Ba… sięgnę na pewno bardzo, bardzo wiele razy. Nie tylko dlatego, że akurat będę potrzebowała dowiedzieć się czegoś konkretnego o którymś z wyszczególnionych składników. Sięgnę po nią po prosu, aby po raz kolejny, na spokojnie ją przejrzeć. Powoli wczytać się w kolejną porcje wiedzy. Rozważyć ją sobie, przetrawić. Nie jest to bowiem coś, co służy jedynie szybkiemu przeglądnięciu.

Tym bardziej, że nie jest po polsku…

 

 

JĘZYK

No właśnie… nie jest po polsku. Jak już zapewne zauważyliście – całość jest w języku angielskim. Mam jednak dobrą wiadomość – jest to naprawdę bardzo dostępna wersja tego języka. Nie jest to bowiem język naukowy, no… stricte naukowy. Całość napisano w taki sposób, że sama odczytuję ją dosyć swobodnie. Czytanie nie sprawia mi zwyczajnie trudności, słowa są znane (w większości), a ich znaczenie jasne. Nie bójcie się więc tego angielskiego! Naprawdę nie ma czego!

A wręcz przeciwnie – myślę, że w przypadku uczniów i studentów może to być dodatkowy ciekawy aspekt studiowania książki – nauka branżowego języka w pakiecie!

 

 

DOSTĘPNOŚĆ

Zbliżają się Święta. Powoli, ale się zbliżają. Osobiście bardzo polecam tę książkę jako wartościowy prezent pod choinkę. Niestety nie należy do tanich, nie jest też bezpośrednio dostępna w Polsce. Niemniej jednak, z pełną stanowczością stwierdzam, że warta jest swojej ceny, a inwestycja może okazać się jedną z lepszych, na jakie się zdecydowaliśmy.

Przy tej okazji, poproszono mnie o przekazanie Wam, że do 15 listopada możecie zakupić książkę w przedsprzedaży, w specjalnej promocji – taniej o 20 euro (z bezpłatną wysyłką, wszędzie!). Czyli o całkiem sporo. Może więc to już najwyższa pora pomyśleć o świątecznych prezentach?

 

Książka Modern Cosmetics, Ingredients of natural origin dostępna jest TUTAJ.

 

Wpis powstał w wyniku bardzo miłej współpracy ze stowarzyszeniem Modern CosmEthics ze Słowenii.

Facebook