Usiąść i ryczeć

Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nastąpi. Ponoć zawsze tak jest…

No i nastąpił. Wczoraj. Wykańczanie mieszkania wykończyło mnie do tego stopnia, że chciało mi się tylko usiąść i ryczeć. Położyłam się więc w łóżku i zasnęłam (a mogłam, bo dziecko jest na zielonym przedszkolu(!)).

No bo jak, no powiedzcie mi jak, ktoś, kto pierwszy raz urządza mieszkanie ma przewidzieć wszystko w całym tym natłoku spraw i szczegółów? No jak? Jak jeszcze został z tym sam, bo mąż musiał wyjechać do pracy. I jeszcze niż przyszedł i leje cały czas…

I tak złożyło mi się wczoraj kilka sytuacji, których nie przewidziałam. Których mój może nazbyt roztrzepany umysł nie ogarnął wcześniej. I cały dzień załatwiałam coś, gasiłam pożary, próbowałam wymyślić. I świecić musiałam oczami przed stolarzem. I fachowiec to już przestał się nawet odzywać…

I choć nastał nowy dzień, wcale lepiej nie jest.

Muszę się zebrać w sobie, oderwać od dzisiejszych obowiązków i wrócić do spraw mieszkaniowych. A wszystko mi w głowie woła – uciekaj!

I skupić się muszę na nowej pięknej podłodze w kuchni, która tak bardzo mnie cieszy. I na tym, że mąż  napisał mi wczoraj, jak bardzo jest ze mnie dumny, że tak dzielnie walczę. I na tym, że w końcu to się skończy.

 

Powiedzcie, jak przetrwaliście te najtrudniejsze momenty przy urządzaniu mieszkania? Jak daliście radę? Czy Wam też bywało tak ciężko?

Chętnie usłyszę każde słowo otuchy 🙂

 

(Poniżej kafelek znad przyszłego blatu w kuchni, powyżej nowa kuchenna podłoga!)

 

Przesyłam Wam jeszcze piosenkę, jedną z tych, które siedzą w głowie czasami i wyjść nie mogą i stanowczo – poprawiają humor.

 

14 comments on Usiąść i ryczeć

  • Dzion Sło

    Ja się wypowiem pierwszy raz (a obserwuję już z rok może), bo mi właśnie było niedawno tak ciężko! Dokładnie tak. Remontowaliśmy stary domek na wsi, mąż jeździł tu pracować i wykańczać, ja siedziałam w ciasnym mieszkaniu w bloku cały dzień z noworodkiem płaczącym przy piersi i bardzo żywym, aktywnym 2-latkiem. I wybierałam właśnie kafelki. I załatwiałam telefony z fachowcami. I zmierzałam się z nagłymi problemami. I chyba najbardziej bolało, że fizycznie być tu nie mogę, tylko tak przez telefon i z dala. Przetrwać ułatwia tylko ta nadzieja, że to już niedługo, że już za miesiąc, że jeszcze trochę i że to będzie takie cudowne… I jest 🙂 Od dwóch tygodni. Bez karniszy jeszcze, bez lampy na ganku, ale wreszcie tu. Piszę z biureczka w swojej sypialni, za ścianą kominek w cegiełkach wymarzonych, a obok otwarta biała kuchnia, taka jak chciałam! I łazienka, w której mogłabym siedzieć całymi dniami, tak mi się podoba.

    • Adriana Sadkiewicz

      Och, brzmi jak bajka 😀 Super, jak z książki o spełnionym marzeniu, o domku n a wsi. Domyślam się, że musi być piękny 🙂 Że dla dzieci to w ogóle cudownie 🙂 A i my myślimy, żeby kiedyś właśnie gdzieś dalej już do domku uciec 🙂 Ale na razie to nasze wymarzone mieszkanko, i tak fajnie bo z ogródkiem 😀
      Dziękuję Ci za ten wpis. Naprawdę piękny. I za to, że od roku tu jesteś! Zapraszam często!

  • Mała Mu

    Znasz powiedzenie że pierwszy dom budujesz dla wroga, drugi dla przyjaciela a trzeci dla siebie? jestem po remoncie kawalerki (8 miesięcy/planowane 3 miesiące) oraz po kapitalnym remoncie Fina (rok budowy ok 1945 – miały stać 20-30 lat – remont trwał 2 lata!) był bez łazienki, bez szamba, bez izolacji dachowej. Dużo decyzji musiałam podjąć w przeciągu 3min … bo Pan fachowiec właśnie teraz musi zrobić dziurę w podłodze … bo Pan fachowiec właśnie teraz musi wiedzieć … ! Jest dużo rzeczy które z obecna wiedzą zrobiłabym inaczej … lepiej. Mam w moim mikro domku mnóstwo niedoskonałości, ale przestałam się nimi przejmować. Bo mój dom spełnia swoją funkcję – chroni mnie przez mrozem / deszczem, jest przytulny (w moim odczuciu) a to że kontakt na prąd jest za sofą, stół kuchenny odkręca samoczynnie kaloryfer, i przeciętne doniczki nie mieszczą się na parapetach … tak bywa, jak się nie ma w danej branży kilkuletniego doświadczenia. O kolejnym remoncie myślę całkiem pozytywnie …

    • Anna Kowal

      Ja chciałam tylko do przedostatniego zdania – ludzie z wieloletnim doświadczeniem projektantów, architektów też nie potrafią przewidzieć podstawowych rzeczy! Nie ma co się przejmować, remont to nie operacja na otwartym sercu (mój wykonawca wkurzył się na te słowa, bo on jest artystą ….). Generalnie jak wyżej – nie mażemy się i jedziemy z tematem :D:D:D
      Ehhh w babkach siła jednak!

      • Adriana Sadkiewicz

        No!!!!! Właśnie! Byle do przodu! Jeszcze trochę i przynajmniej spora część będzie za nami! A potem wróci mój mąż w lipcu i się będziemy przeprowadzać! 😀
        BUZIAKI!

    • Adriana Sadkiewicz

      Kochana, dobra Mała Mu, ale powiedz mi jak, bo zachodzę w głowę, jak ten Twój stół odkręca kaloryfer??? 😀 😀 😀 😀
      Ja wszystko ogólnie to wiem i rozumiem. Dla nas to i tak będzie duży przeskok, bo mieszkamy w starym, wynajmowanym mieszkanku, więc cokolwiek będzie już naszego, obmyślanego jeszcze dodatkowo po naszej myśli, ba! ze szczelnymi oknami! – to już będzie spełnienie marzeń 😀
      Dzięki!!

      • Mała Mu

        nasz stolik kuchenny minimalnie opiera się na pokrętle z kaloryfera i … no cóż … przy codziennym spożywaniu przy owym stoliku posiłków dochodzi do szturchnięcie które, o dziwo, odkręcają kaloryfer, ale go nie zakręcają!
        Własne 4 ściany są super ekscytujące ale niestety zdąża się, że ich remont / wykańczanie bywa super frustrujące – dowiedziałam się o tym podczas remontu kawalerki – byłam zła na ojca który nam pomagał w remoncie, na fachowców że byli tak dokładni jak to od nich oczekiwałam, a najbardziej byłam zła na siebie że coś nie przypilnowałam, że czegoś innego nie przewidziałam …! Lekarstwem dla mnie był nowiutki dom szeregowy kupiony przez kumpele od dewelopera w stanie pod klucz. U niej też były małe mankamenty, niedociągnięcia, pękający tynk nad kominkiem i na suficie – już trzy razy poprawianym. Nie zrozum nie źle, nie cieszę się z obcego nieszczęścia. Ale wtedy zaakceptowałam co niektóre majsterkowe-beboki i to że mogę być czasem bezsilna.
        Pozbądź się z głowy wyobrażenia o perfekcyjnym domu. Wtedy będziesz się nim cieszyć a nie latać z pędzlem za malarzami i poprawiać każdą ścianę, nie będziesz się denerwować że pies ociera się o nowiutkie futryny otwierając nosem drzwi, że mąż ściągając buty opiera się o nowiutką ścianę, panikować na widok Róża z soczkiem lub wodą do płukania pędzli po farbkach wodnych że może się potknąć i chlapnąć niechcący na fugę.
        Cieszę się dla Ciebie i Twojej rodziny, że będziecie mieć ten wymarzony, Wasz własny kąt, w którym będziecie szczęśliwi.

        • Adriana Sadkiewicz

          Amen – aż się prosi 😀 A tak serio, to ja panikara ogólnie nie jestem, choć, przyznam, nowego mieszkania to jeszcze nie miałam, to może wyjdą ze mnie demony. I ja w ogóle wiem, że brak mi dystansu, a dystans to tu jest najlepszy i nawet mąż mi się o to złości. Będę nad tym pracować 😀 Ale trzeba przyznać, że życie wyzwania nam dziwne rzuca, choć koniec końców, jakby na to nie patrzeć – obyśmy tylko takim wyzwaniom musieli podołać 😀 Bo przecież takie wyzwania, to jednak dobre są :* Dzięki kochana!

  • Anna Kowal

    „Przestań się mazać” … tak powiedział do mnie pewien facet. Otrzepujemy się i jedziemy z tematem! Wiem, że to trudne, sama ogarniałam budowę, mąż był gdzieś na orbicie, ale to ja nadzorowałam, gadałam, zamawiałam i tłumaczyłam. Jeżeli schrzaniłaś coś, co będzie Cię cholernie wkurzało, to niech poprawiają, jeżeli zapomnisz za miesiąc to olej to – szkoda czasu. Jak się zbłaźniłaś przed wykonawcą zwal na „jestem tylko babą” 🙂
    To moje złote myśli – wybudowałam dom i żyję, wysiłek był ogromny, 2 lata dochodziłam do siebie. Ale dom jest taki jak chcieliśmy i kochamy go!
    3mam kciuki, obserwuję i kibicuje!
    Dasz radę!!!

    • Adriana Sadkiewicz

      Heheheh to zwalanie na „jestem tylko babą” to już mi w krew weszło 🙂 Świecę oczami i patrzę jak ten kot ze Shreka 😀
      Gratuluję wytrwałości i zawzięcia! Dom to dopiero praca i inwestycja! Przy naszym mieszkaniu ogólnie zapewne nie jest tak źle i bardzo doceniam wiele rzeczy, ale jak już mnie dopadło to na amen 😀 W każdym razie, uprzejmie donoszę, że mazać się przestałam, że mi fachowiec podłogę poprawił, a z resztą – z braku męża u boku (a i bez kontaktu na 2 tygodnie…), pomaga mi tata. Damy radę!
      Dziękuję 😀

  • Magdalena N.

    Ja wiedziałam, że robię to dla siebie a nie kogoś tam obcego i to dodało mi sił 🙂 Kochana, spełniasz Wasze marzenie ;*

    • Adriana Sadkiewicz

      Piękne słowa 🙂 Tak ogólnie to ja się cieszę baaaardzo, ale chyba takie małe kryzysy są nieodłączną częścią życia 😀

  • Ewelina

    Nie łam się! Uszy do góry i pierś do przodu. Nic nigdy nie jest perfekcyjne. Zamiast myśleć, że jeszcze to, to i tamto, pomyśl ile już dokonałaś! Ile ogarnęłaś! Pożary i nieprzewidziane sytuacje zawsze się zdarzają. W każdej dziedzinie życia. Więc dumnie wypnij pierś i powiedz NIE DAM SIĘ! Tym bardziej, że nie robisz tego tylko dla siebie ale też dla swoich najbliższych. A co do fachowców… no cóż, każdy chciałby być miły i lubiany, ale nie zapomnij, że to ty jesteś ich pracodawcą. Jeśli będzie jakieś nieudogodnienie lub opóźnienie spowodowane twoim zapominalstwem, na pewno sobie to odbiją w zapłacie. Nie bój się przyznać przed sobą, że nie ogarnęłaś czegoś. Stało się? Trudno, ogarnę teraz. Pół roku temu odebrałam klucze od dewelopera. Też miałam chwile zwątpienia i słabości. Nie wszystko wyszło idealnie. Wiem jakie i gdzie są braki w wykończeniu. I wiesz co? Z mężem tylko my o nich wiemy 😀 nikt nigdy nie zauważył, że powinno być inaczej. Ta postawa zaoszczędziła mi mnóstwo stresu. Nie jestem lekkoduchem, po prostu podeszłam do sprawy racjonalnie. Wytłumaczyłam sobie, że nikt nie jest w stanie dopilnować wszystkiego. Nikt! Ani ja ani ty, ani Papież ani Królowa Brytyjska. Ważniejsze żeby ze wszystkiego wyjść z uśmiechem i słowami „no trudno, stało się, jakoś to ogarnę”.

    • Adriana Sadkiewicz

      A wiesz, tak sobie pomyślałam, jak to czytam teraz, drugi raz, że to nawet trochę jak z kompleksami. Każdy ma takie, co mu żyć nie dają, a tak naprawdę inni ich nie widzą! Patrzymy na idealne dziewczyny, piękne, mądre – no, wydają się idealne. A potem, po bliższym poznaniu, dowiadujemy się, że one mają jakieś tam dziwne kompleksy, które by nam do głowy nie przyszły. No… to tak zbaczając z tematu 😀 W każdym razie dzięki! A z tą królową Brytyjską to mnie rozśmieszyłaś nieźle 😀
      Jakoś ogarnę :*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook