Nasze Miejsce: co nowego?

Tak mnie wczoraj naszło…

Leżałyśmy sobie wieczorem na łóżku. We trzy, bo mąż daleko. Trochę bolał mnie kręgosłup, więc zorganizowałam małe domowe kino. Popcorn, księżniczki i święty spokój.

I tak leżałyśmy we trzy. Ja po środku. Z mojej lewej strony Róża, która położyła mi głowę na brzuchu i się przytulała. Z prawej – Misia, sunia nasza, w prawie identyczny sposób położyła mi łeb na drugiej połowie brzucha.

I takie wzruszenie mnie naszło. Taka spokojność. Takie poczucie, że to jest dobra chwila. Najlepsza. Że to właśnie jedna z tych chwil szczęścia. One dwie moje i spokój w tak wymarzonej, wyczekanej, granatowej sypialni.

Cieszę się tym naszym miejscem wciąż i wciąż. Oswajam je, uprzytulniam. Stało się domem. Prawdziwym, najprawdziwszym domem. Naszym domem.

A że w tym naszym domu pojawiło się ostatnio co nieco nowego, spieszę więc tu z małą aktualizacją wnętrzarską.

Na początek – sypialnia!

(przypominam, że wszystkie wcześniejsze wpisy z naszego mieszkania, wraz z całą masą linków, znajdziecie w serii NASZE MIEJSCE)

Sypialnia zyskała jakby nowe życie! Głównie za sprawą miodowej komody z Ikei. Zupełnie nie wiem czemu nie widziałam tej komody wcześniej w ofercie sieciówki. I tak szukałam i szukałam czegoś odpowiedniego i znaleźć nie mogłam. A tu trach – nie dość, że mi tu świetnie pasuje, to i cena przystępna.

Do komody dobrałam zasłony (też Ikea) w mocny wzór, ale w barwach, które odnajduję w tym wnętrzu. Zwłaszcza te miodowe odcienie ładnie tu z komodą korespondują. I jeszcze doszły dodatki – lustro z frędzlami z H&M Home, wazon z kamionki z Jysk, złota półeczka na książkę z Ikei i moje ukochane indyjskie panele, które wyszperałam w sklepie indyjskim na krakowskim Kleparzu jakieś milion lat temu i kupiłam z myślą o tym, że kiedyś powieszę je u siebie (wtedy mieszkałam z rodzicami).



Kilka drobiazgów doszło też do pokoju Róży.

Te najistotniejsze to zasłonki w drobne niebieskie kwiaty z Ikei i dwa bardzo dziewczęce obrazki.



W pokoju dziennym natomiast szaleję z roślinami!  A przynajmniej, rozpoczynam moją z nimi przygodę!

Najbardziej dumna jestem z mojej nowej opuncji figowej. Zawsze o takiej marzyłam. Chciałam, aby wnosiła południowe słońce i wakacyjne wspomnienia. No i jest!



Na koniec – kuchnia!

Też bez rewolucji, ale doszła do całości roleta rzymska w oknie, a na ścianie – wyszperane już dawno na ciuchach dwa talerze z angielskiej porcelany z równie angielskimi widoczkami. Uwielbiam je!



I raz jeszcze – wszystkie wcześniejsze wpisy z naszego mieszkania, wraz z całą masą linków, znajdziecie w serii NASZE MIEJSCE


Facebook