W roli głównej: kremy Mokosh

Cóż, przyznam, że od dawna nie miałam tak fajnego duetu do pielęgnacji cery. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nowe kremy naszej polskiej manufaktury Mokosh są doprawdy genialne. Chyba nawet muszą być… za tę cenę… W każdym razie, w roli głównej zabłyszczą nam dzisiaj nowe gwiazdy mojej łazienki – Wygładzający krem do twarzy Figa oraz Korygujący krem pod oczy Zielona herbata.

A wyglądają tak niepozornie… Ot, dwa proste słoiczki w typie małej manufaktury – ciemne, z brązowego szła, z czarną nakrętką. Bez żadnego fiu bździu, prosty opis, marka, nazwa, skład, producent. I choć często to całe fiu bździu lubię i polecam, doceniam także piękno prostoty i minimalizmu. Powiem Wam więc, że bardzo te słoiczki mi się podobają.

Zresztą i tak w gruncie rzeczy najistotniejsza jest zawartość. A z tą polubiłam się bardzo. Moja cera nie jest łatwa, doceniam więc wybitnie produkty, które nie tylko jej nie szkodzą, ale jeszcze potrafią ją ukoić, odpowiednio nawilżyć i zregenerować. Kremom Mokosh zaufałam w pełni – oba mają dobrą konsystencję (krem do oczu jest gęstszy, wyrazistszy), oba szybko się wchłaniają i zupełnie nie zapychają. Nie miałam po nich żadnych przykrych niespodzianek, a wręcz mam wrażenie, że istotnie wpłynęły na dobry stan cery, pomogły jej się wyregulować, złagodziły podrażnienia i sprawiły, że jest miła w dotyku i miękka.

Krem figowy uwielbiam też za jego… figowość. Nie wiem czemu, ale mam wyraźną skłonność do wszystkiego, co figowe, a ekstrakt z figi ewidentnie dobrze czyni mojej skórze. Krem ma też piękny, bardzo delikatny zapach i świetną pojemność – 60 ml, dzięki czemu wystarcza na długo. Lubię nakładać go codziennie rano i wieczorem, wspierając jego moc żelem aloesowym lub kropelką olejku tymiankowego, co dobrze sprawdza się w pielęgnacji cery problematycznej.

Podoba mi się też jego ewidentnie przemyślany skład.Zacytuję kilka słów producenta: „zawiera m.in.: egzotyczny olej z baobabu, który działa przeciwzapalnie i regenerująco w różnych warstwach naskórka, olej arganowy o silnym działaniu nawilżającym i odmładzającym, olej jojoba, który zmiękcza skórę i odbudowuje jej płaszcz hydrolipidowy. Dodatkowo aktywnie działające naturalne ekstrakty z figi, lnu i bawełny oraz kompleks AQUAXYL™ z naturalnym ksylitolem nawilżają, rozświetlają, odżywiają skórę oraz chronią przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych i wolnych rodników.” Uważam, że jest znacznie lepszy niż konkurencyjny, plasujący się podobnie cenowo i marketingowo – krem Purite (mam anti-age). Polecam go i pod makijaż i jako źródło nocnej regeneracji. Na lato i na zimę.

Jego mniejsza siotra – Korygujący krem pod oczy Zielona herbata jest równie dobry i równie przemyślany. Tutaj muszę zacząć od opisu: „zawiera aktywny wyciąg z alg morskich , które zapobiegają rozszerzaniu się naczyń krwionośnych zlokalizowanych w okolicy oczu oraz kofeinę stymulującą mikrokrążenie w skórze. Dzięki temu, stosowany systematycznie, wpływa na redukcję cieni i opuchnięć pod oczami. Z uwagi na wykorzystanie ekstraktu z zielonej herbaty o działaniu antyoksydacyjnym, opóźnia oznaki starzenia skóry powstające pod wpływem promieniowania UV. Oleje sezamowy, arganowy i koksowy regenerują i odbudowują zniszczoną skórę i długotrwale ją nawilżają. Dodatek mineralnej miki optycznie poprawia koloryt skóry nadając jej rozświetlony wygląd. „

Krem jest więc jednym z lepiej przygotowanych do codziennej pielęgnacji skóry wokół oczu spośród kremów dostępnych na rynku. No i faktycznie ma lekki, bardzo lekki kolor, co doprawdy wydaje mi się genialnym pomysłem. Po jego codziennym stosowaniu, już po kilku dniach, oczy jakby odżywały. Ma przy tym przyjemny, ale ledwo wyczuwalny zapach i również – świetną pojemność –  30 ml na krem pod oczy to sporo.

Polecam Waszej uwadze nie tylko same kremy, ale także markę Mokosh. Śledzę ją od dawna, choć dopiero teraz miałam sposobność coś wypróbować. Manufaktura szybko się rozwija. Niegdyś w ofercie posiadała tylko czyste surowce – oleje czy sole. Teraz już możemy zakupić takie perełki, jak te nasze dzisiejsze gwiazdy. Bardzo mnie też kusi brązujący balsam do ciała. Pewnie warto wypróbować przed wakacjami!

Zobaczcie więc koniecznie stronę Mokosh.

Facebook