Zastanawiałam się ostatnio nad dorastaniem. Cały czas czekam na ten moment, w którym poczuję się w końcu dorosła. Cały czas mam wrażenie, że to jeszcze przede mną. Cały czas muszę dzwonić do mamy, żeby dowiedzieć się na przykład, jak zrobić kapuśniak. Obserwuję dorosłych ludzi i wiem, że nie jestem jednym z nich. Przyglądam się moim najbliższym znajomym i wciąż widzę te same twarze, które poznałam wiele lat temu. Trochę tylko zmienione, ale równie młode. Może poczuję się dorosła, kiedy to do mnie zadzwoni Róża z pytaniem o kapuśniak?
Zupełnie inaczej jest z życiem zawodowym.
Pamiętam ten moment, w którym pierwszy raz poczułam się pewnie i profesjonalnie. Po studiach bowiem, co jest całkiem logiczne i potrzebne, następuje pewien okres, w którym w zasadzie dalej się uczymy. Raz dłuższy, raz krótszy. Ani nie jesteśmy traktowani, ani nie czujemy się poważnie. Nawet jeśli wydaje nam się zupełnie odwrotnie.
A potem przychodzi ten moment, w którym piszę artykuł i nie muszę sięgać do literatury, bo po prostu wiem, co pisać. Moment, w którym ktoś pyta się mnie o zdanie i się z nim liczy. W którym sama czuję, że to zdanie mam i jest ono poparte i wiedzą i doświadczeniem. W którym czuję się pewna swoich umiejętności, mogę tworzyć przepisy i nauczać innych. Mogę odpowiadać na pytania pewnie i z radością, a nie stresować się nimi. Mogę prowadzić całe sesje konsultingowe, podejmować trudne decyzje i doradzać. Mogę sama ustalać warunki gry i stawki, bo znam swoją wartość. Mogę wychodzić z inicjatywą i być pewną, że spotka się z pozytywnym odbiorem.
Ten moment przyszedł do mnie już dłuższy czas temu.
A może dorosłość zawodowa jest właśnie dorosłością w ogóle?
Jak sądzicie? Czujecie się dorośli?