Jak się ubierać, żeby się dobrze czuć

Nie będę dzisiaj pisała o Dniu Matki, bo za bardzo mnie wzrusza. Wzruszliwa jestem odkąd tą matką zostałam, czasem aż za bardzo…. Zwłaszcza jeśli w przedszkolu dziecię ma występ i dla mam i dla tatusiów (z okazji zbliżającego się Dnia Taty), a tata daleko… No sami rozumiecie.
Dzisiaj więc mam dla Was kilka moich spostrzeżeń o tym, jak się ubierać, żeby czuć się dobrze. Bo musicie wiedzieć, że mam trzydzieści jeden lat, a do niedawna bardzo rzadko mi się to udawało. Ale cóż, człowiek się starzeje, pewne rzeczy mu się układają w głowie, w szafie pojawiają się w końcu bardziej przemyślane rzeczy i świat od razu staje się prostszy.
Spójrzmy prawdzie w oczy. Lekko nigdy nie miałam, do idealnej figury mi daleko, trzeba więc było kombinować. Problem w tym, że to kombinowanie zazwyczaj jednak nie wychodzi na dobre. Jestem pewna, że wiecie, co mam na myśli – czasem trzeba lat, aby się z sobą dotrzeć. Zupełnie jak w związku. Oczywiście zdarzają się osoby, które emanują wrodzonym wyczuciem stylu i elegancją. W większości jednak przypadków, trzeba sobie temat porządnie przemyśleć.
Tak więc – jak sie ubierać, żeby się dobrze czuć?

1. Po pierwsze – wygodnie!
Takie to odkrywcze, prawda? A jednak… Ile razy wciskałyście się w za ciasne spodnie, obciągałyście za krótką bluzkę lub męczyłyście się w wybitnie za wysokich szpilkach? Jako osoba, która odwiecznie musiała sobie coś zawsze poprawiać i przykrywać, stwierdzam, że najlepiej człowiek się czuje, jeśli ubranie, które na sobie ma, jest dla niego niezauważalne. Pod względem wygody oczywiście. Jedynie wtedy czujemy się na luzie, nie krępuje nas nic, nie zajmujemy myśli zbędnymi bzdurami, a co najważniejsze – jesteśmy pewni siebie. A taka wewnętrzna pewność zamienia się na swobodę bycia i zewnętrzne piękno.
2. Ale, ale! Wygodnie, nie znaczy byle jak!
Wygodnie, nie oznacza tu wyciągniętego t-shirtu i spodni dresowych! Oznacza ubranie, które nas nie krępuje psychicznie. Jestem przekonana, że wspomniany t-shirt krępowałby równie mocno, jak za ciasna bluzka. Dbamy o siebie, o swój strój, o pomalowane paznokcie i delikatny makijaż. Zadbana kobieta, to pewna siebie kobieta. To kobieta, która czuje się z sobą dobrze.
3. Kiedy nie wiemy jak się ubrać, stawiamy na minimalizm
Znacie to uczucie dopadającej bezradności, kiedy stoicie przed szafa już pół godziny, zaraz trzeba wychodzić, a nadal nie macie pojęcia w co się ubrać, bo wszystko jakoś nagle wygląda źle? W takich przypadkach przestaję się przejmować i sięgam po proste, sprawdzone zestawy. Nic specjalnego, nic na co można by zwrócić uwagę na ulicy, ale przynajmniej dobrze się w tym czuję. I wtedy nastaje spokój…
4. Tylko… takie zestawy trzeba stworzyć. Sięgamy po klasyczny must have
Pewnie milion razy czytałyście o tym, co każda kobieta w swojej szafie mieć powinna. Pewnie milion i jeden raz dopasowywałyście takie listy do siebie. Cóż… nie da się ukryć, że są rzeczy, które powinnyśmy mieć i na których możemy zbudować potem szereg stylizacji. Są naszą bazą, podstawą. Do nich możemy dodawać ciekawsze sezonowe ubrania i dodatki. Dla mnie takimi klasykami są wygodne, dopasowane dżinsy, czarne obcisłe spodnie, czarny prosty żakiet, biała koszulowa bluzka, czarne i szare bluzeczki bez rękawów, luźne wzorzyste spodnie czy ciemne baleriny.
5. Idziemy na ciuchy!
Kiedyś byłam przekonana, że naprawdę fajne ubrania muszą dużo kosztować. Otóż nie! Wystarczy sobie od czasu do czasu zapolować! Sama jeszcze nie tak dawno nie lubiłam chodzić „na ciuchy”. Krępowało mnie to, denerwował mnie ten specyficzny zapach i charakterystyczna atmosfera. Ale dorosłam! I cieszę się, bo czasami wynajduję wspaniałe perełki, za które w „normalnym” sklepie musiałabym dać znacznie, znacznie więcej, a które uwielbiam. Cóż, teraz „ciuchy” to nie obciach, a wręcz moda. I naprawdę – fajne ubrania nie muszą dużo kosztować!
6. Ewoluujemy
Dziewczyny, ewoluujcie! Jestem głęboko przekonana o tym, że musimy się zmieniać! Zmiany są dobre, są naturalne i potrzebne. Wierzę, że wszyscy przechodzimy w życiu pewne etapy, co jakiś czas, płynnie, przechodzimy do następnych. I naprawdę – kobieta trzydziestoletnia nie powinna wyglądać jak rozpoczynająca studia dwudziestolatka. Albo – często widuję kobiety w średnim wieku noszące fryzury-pozostałości z lat 80-tych. Ewidentnie te same, bo kiedyś, kiedy były młode, wyglądały w nich dobrze. Kiedyś… Świat się zmienia, zmieniajmy się i my. I nie chodzi o szaleńcze bieganie za trendami, sezon za sezonem. Ale wyrzućmy coś od czasu do czasu, czasem zaszalejmy z czymś zupełnie innym, eksperymentujmy. W granicach rozsądku, ale zmieniajmy się. Poszukujmy swojego stylu i pamiętajmy, że on też ma prawo się zmieniać.
7. Łączymy
Czasem minimalizm to najlepsze wyjście. W monochromatycznych, stonowanych zestawach czujemy się idealnie. Kiedy indziej jednak – szalejmy! Sama mam w głowie masę wyniesionych z dzieciństwa frazesów o tym, że niektóre kolory się „kłócą”, wzorów się nie łączy, materiałów, struktur, itp. Tfuu! Nieprawda! Niebanalne połączenia wyglądają naprawdę ciekawie nie tylko w czasopismach modowych. Warto poeksperymentować. Mnie osobiście takie eksperymenty dodają pozytywnej energii! Jeśli Wam się pewne połączenia podobają, to je noście! I tyle!
8. Wyłapujemy swoje mocne i słabe strony
Tutaj niezbędne jest krytyczne oko. Ale nie wtedy, kiedy mamy zły dzień Oj, nie – wtedy ogląd będzie stanowczo zaburzony. Wady i zalety naszego ciała najlepiej wyłapywać w te dobre dni. Możliwie obiektywnie. A potem dobierać ubrania tak, żeby co trzeba – odkrywały, a co nie trzeba – zakrywały. Ja na przykład wiem, że powinnam odkrywać swój dekolt i ramiona, a chować brzuch i biodra. Poszukujmy takich modeli sukienek czy bluzek, które najlepiej pasują do naszej sylwetki.
Na koniec dodam tylko, że na pewno znacie kobiety, które są dla Was wzorem stylu i wcieleniem piękna. Zauważcie, jak one się czują w swoich ubraniach. Całkowicie pewnie, lekko i swobodnie. Wzajemnie się uzupełniają. Ubranie niby schodzi na drugi plan, ale przyciąga uwagę. Tylko nie osoby, która je nosi. Ta zdaje się go w ogóle nie zauważać. A ono idealnie podkreśla jej urodę. I o to właśnie chodzi!

 

Obserwujesz już Lili na Instagramie?
Facebook