Jak i kiedy ten czas ucieka? Choć właściwie przecieka przez palce… Nie wiem… Wiem natomiast, że trochę się ostatnio dzieje. Święta, powrót męża, wiosna (w końcu!), nowe dostawy w Lili in the Garden, nowe projekty i najważniejsze – w końcu zamierzamy wyskoczyć na upragnione wakacje! No i oczywiście nie mogę przestać o nich myśleć, a to jeszcze dwa tygodnie… Niecałe…
Tymczasem zakończył się pierwszy etap Plebiscytu Wiosennego na najlepsze kosmetyki naturalne! Zasypaliście mnie ogromem propozycji! Przyznam, że nieco mnie wręcz przeraziło wybieranie spośród nich tych najlepszych 🙂 Ale dam radę! Wkrótce, mam nadzieję, ruszy właściwe głosowanie! Zaglądajcie więc do Lili co jakiś czas, bo zaplanowałam bardzo przyjemne nagrody za oddanie głosów!!
Ale do rzeczy! Czy ktoś potrzebuje chwili relaksu? Mam na niego sposób! Dzisiaj w roli głównej Organic Surge organiczny relaksujący płyn do kąpieli Pikantna Lilia!
Zacznijmy od samej marki. O Organic Surge słyszałam już dawno i podglądałam ekspansję, nieco powolną, marki na polski rynek. To, co zawsze przykuwało moja uwagę to charakterystyczne opakowania w ciepłych odcieniach m.in. fioletu czy różu. Proste, ale oryginalne. Marka wyróżnia się więc swoim wizerunkiem, co już stanowi duży plus. Podoba mi się także slogan, który zawsze przy logotypie się pojawia – „Your skin’s best friend”. Otóż i właśnie – moja skóra chętnie się z Organic Surge zaprzyjaźni!
Dzisiejszy płyn do kąpieli to coś dla tych, którzy marzą o wieczornym wytchnieniu w wannie w tym najbardziej klasycznym wydaniu – w pianie! Nie często podobny pordukt pojawia się w ofercie marek naturalnych – zazwyczaj stawia się na odżywcze oleje lub musujące bomby. Tutaj mamy jednak całkiem przyjemne połączenie łagodnego pianotwórczego detergentu z naturalnymi olejkami, całość certyfikowana ekologicznie.
Podoba mi się to, ze zaraz po wodzie w składzie pojawia się łagodzący sok aloesowy. Uwielbiam go! Znajdziemy tu też nawilżającą glicerynę oraz olejek ze słodkiej pomarańczy, paczuli, goździkowy, lawendowy i geranium. Przyznam szczerze, że taki miks zapachów to nie do końca moja bajka. Jest i owszem – przyjemny. Wpływa pozytywnie na samopoczucie i relaksuje. Nie jest to jednak zapach, na punkcie którego mogłabym oszaleć.
Ale ta piana… Mmmm… lubię pianę, lubi ją też Róża, której także dolewam płynu do kąpieli. Jest dokładnie taka, jaka ma być, jest jej dużo i pozostaje na całkiem długo, jak na pianę. Wierzcie mi – wieczorny relaks idealny!
Płyn z BeMyBio