Tak pochmurno i przygnębiająco za oknem, że wzięłam się za farbki, żeby ten deszcz nieco odczarować! Nastawiamy się więc na deszczczczowe LOVE i sprawdzamy, kto wygrał dwa ostatnie lili konkursy!!!
Zaczynamy od wrześniowego! Z kremikiem Neobio i Skin Blossom do wygrania! Nawet nie wiecie jak trudny był wybór, bo niektóre wyrażenia były po prostu genialne! Jaki jest Wasz wrzesień? To aromatyczne wieczorne wino, schyłek lata, początek rozjesiennienia, duuużo wrzosów, liści i grzybów, mgliste poranki, skakanie po kałużach, Mazury z nim, babie lato, kasztany, jarzębinowe korale, książka, świece i herbata. Jest nostalgiczny, oniryczno-rudolistny i eteryczny. Te ostatnie to moje ulubione słowa!
Wybrałam jednak odpowiedź, która łączy w sobie wszystko i sprawia, że w głowie pojawia się nagły ciepły pachnący obraz września w kolorach żółto-fioletowych! Szszszszsz…
Katarzyna Muller
szelest, wrzos, szarlotka
Gratuluję i poproszę o dane do wysyłki na lilinatura@lilinatura.pl!
Drugi konkurs zabierał nas na chwilę do Afryki. W kosmetyczną podróż! Pamiętacie? Jak nie, to wpadajcie się ocieplić TUTAJ!
Baobabowe zestawy mini kosmetyków do stóp Martina Gebhardt wylosowały:
for love and wild heart
Barb Sab
Magdalena Fabritius
Anna Czarnecka
Gabriela Krzemińska
Również poproszę o dane do wysyłki na lilinatura@lilinatura.pl!
Deszczowy post, deszczowe love, więc i deszczowy przepis!
Dziecię moje od początku września chodzi do naszego osiedlowego domu kultury do Akademii Malucha. Cztery godzinki dziennie – Róża się bawi, ja mam czas na pracę. Podoba jej się bardzo. Kiedy przychodzi godzina powrotu do domu, wszystkie dzieci lecą do swoim mam czy babć, a Róża mówi mi „papa” i leci dalej do zabawek. Wszyscy zatem dobrze na tym wychodzilibyśmy, gdyby nie fakt, że moje niechorujące zbytnio do tej pory dziecko, chodzi teraz zasmarkane i zakaszlane. Jak sobie z tym radzimy?
Staramy się wzmacniać jej odporność. Od podstaw – wietrzymy dom, często chodzimy na spacery, do „przedszkola” i w domku Mała dostaje do picia wodę z miodem i cytryną, często kupujemy i zajadamy się malinkami. Stacho zrobił swój specjalny cebulowy syropek na miodzie, który po troszeczku codziennie pijemy. Nie obyło się też niestety bez „zwykłego” syropku wykrztuśnego czy ibumka na noc.
W użycie codzienne weszły olejki eteryczne – lawendowy i eukaliptusowy. Najbardziej oczywiście ten pierwszy. Kropelka lawendy na zasmarkany nosek czy gardełko to już standard. Tak samo na wieczór na piżamkę, dla ukojenia. Na nosie jednego z ulubionych do spania misiów lądują dwie kropelki eukaliptusa. Dzięki temu unosi się on delikatnie w łóżeczku.
Aby udrożnić górne drogi oddechowe stosujemy też bardzo prosty olejek – cztery łyżki oleju bazowego (np. ze słodkich migdałów, słonecznikowego czy z pestek winogron) mieszamy z 6 kropelkami olejku eukaliptusowego i 6 kropelkami olejku lawendowego. Taką mieszaniną masuję na wieczór plecki, klatkę piersiową i gardełko dziecka. Olejki pomagają jej wtedy oddychać, ułatwiają zasypianie i wybijają okropne bakterie.
I na szczęście do naszego „przedszkola” cały czas chodzimy!
Małpa moja 🙂