Owieczka

Brałyśmy z Różyczką niedawno udział w konkursie, organizowanym przez piękny blog Szafa Tosi. Niestety nie udało nam się wygrać, czemu się z resztą nie dziwię, patrząc na zwycięskie prace:) Laureatom serdecznie gratuluję. Cóż… nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! Dzięki konkursowi mamy przynajmniej kilka zdjęć z najukochańszą Owieczką, która jest najlepszym przyjacielem mojej córeczki. Miałyśmy też sporo wspaniałej zabawy przy ich robieniu. Postanowiłam zatem pokazać Wam fragment naszego zgłoszenia konkursowego. Nie muszę chyba dodawać, że dla mnie Różyczka zawsze i wszędzie będzie zajmowała pierwsze miejsce 🙂

Owieczka to TA zabawka. Ta jedyna. Najważniejsza. Owieczka
zawsze ukoi w smutku. Doda otuchy. Wyzwoli uśmiech na twarzy. Bez owieczki nie
da się zasnąć. To ona kołysze moją małą Różyczkę do snu. I ona pierwsza wita ją
każdego nowego dnia.
Owieczka znalazła się u nas przypadkiem. Znaleźli ją gdzieś
w wiejskim sklepie moi rodzice i kupili maleńkiej wnuczce. Nawet nie pamiętam,
kiedy to było. Zawsze chciałam, żeby Różyczka miała ukochaną zabawkę. Myślałam,
ze stanie się nią miś-kocyczek, ale Róża wybrała sama. Zakochała się miłością
dziecięcą, głęboką i naturalną. Od tamtej pory Owieczka towarzyszy nam
wszędzie. Stanowi zawsze najcenniejszy ładunek. Dbamy o nią bardzo, żeby nam
się gdzieś przypadkiem nie zapodziała.

Dzięki Owieczce po raz pierwszy zauważyłam w mojej córce
upór i własne zdanie. Było to wtedy, kiedy postanowiłam owieczkę wyprać, bo
straciła swój śnieżnobiały blask i zaczęła przypominać czarnego barana. Kiedy
pralka zakończyła działanie, chciałam po kryjomu wynieść Owieczkę na słońce na
balkon, aby choć trochę podeschła, zanim trafi w ręce dziecka. Niestety moja
szalenie wszędobylska córcia przyuważyła moment, kiedy wyciągałam zabawkę i
wkładałam ją cichcem pod bluzkę. Zaczęła biec za mną w kierunku balkonu z
nagłym płaczem, który oznaczał: „to moja Owieczka, gdzie mi ją bierzesz?”.
Ponieważ miała rację skapitulowałam i tuż przed wejściem na balkon odwróciłam
się i wręczyłam pluszaka Róży. Ta w jednej chwili się uspokoiła, chwyciła
Owieczkę, prychnęła, odwróciła się na pięcie i powędrowała z nią do swojego
pokoju. Ma dziewczynka charakter! I, żeby nie było – normalnie, kiedy płacze,
nie ustępuję jej, ale no… Owieczka to JEJ Owieczka. I trzeba to uszanować.

Facebook