Mam to szczęście, że współpracując na co dzień marketingowo ze sklepem Blisko Natury, trafiają do mnie także często sklepowe nowości. Zwłaszcza te, które lubię najbardziej – maślano-olejowe! I tak wraz z wiosną i do mnie zawitała cała masa nowych olejków, których zupełnie nie znałam, a których ciekawa byłam bardzo.
Jest ich dziewięć. Dziewięć naturalnych olejów wytłoczonych z pestek i nasion niesamowitych roślin. Niosą ze sobą całą masę dobra! Wykorzystam je pewnie nieraz w swoich recepturach. Już teraz wypróbowuję same, na skórę (papaja jest świetna!).
Poznajcie je i Wy – może któryś Was zaintryguje? Może już je znacie i lubicie? Hmm? Może któryś wyjątkowo dobrze sprawdził się w Waszej codziennej pielęgnacji? Napiszcie w komentarzu, poradźcie do czego najlepiej używać. Chętnie poczytam! I to zapewne nie tylko ja!
I jak? Który wydaje się najciekawszy? Popatrzcie, jak niesamowicie różnią się kolorami. Oczywiście jest to też spowodowane faktem, że niektóre są rafinowane, a niektóre nie. Część robi się ostatnio bardzo modna – jak chia czy amarantusowy, część brzmi niezwykle swojsko – jak pomidor czy porzeczka, a z kolei inna część przywędrowała z najdalszych regionów świata – myślę tu o maruli, papai czy kamelii (czyli herbacie). Wszystkie jednak mogą świetnie uzupełnić pielęgnację.
Tylko jak wybrać ten idealny? Najlepiej oczywiście bardzo powoli i po kolei próbować na sobie. Pośpiech nie jest wskazany, pozwólcie się skórze przyzwyczaić. Zapoznajcie się z dokładnymi ich opisami. Spróbujcie zrobić sera olejowe dostosowane do potrzeb Waszej skóry. Możecie je też genialnie uzupełnić o olejki eteryczne (ok 3 kropelek na łyżeczkę oleju). Cóż… możliwości są ogromne! Sama już się nie mogę doczekać wypróbowania ich w moich nowych pomysłach. Z pewnością Wam tu je pokażę.
Tymczasem kilka słów o olejkach, po kolei!