Posts Tagged‘masło kombo’

Najbardziej śmierdzące, ale skuteczne sposoby na walkę z trądzikiem

Mam ostatnio szczęście (albo pecha) do strasznych śmierdzieli… O hennie pisałam Wam ostatnio, pora na coś zgoła innego, o zapachu… delikatnie mówiąc… powalającym. Dosłownie! Jako osoba o powracających napadach brzydkiej cery, ciągle poszukuję nowych metod do walki z niedoskonałościami. Bywa, ze wychodzę na tym jak Zabłocki na mydle… Tym razem jednak z czystym sumieniem mogę polecić Wam trzy świetne produkty do walki z trądzikiem, cerą problematyczną, tłusta i mieszaną.

Wszystkie trzy okrutnie śmierdzą…

 

SONY DSC

 

SONY DSC

Zaczniemy od naj, naj, naj, najbardziej śmierdzącego! Słyszeliście może o dziegciu? Otarł mi się o uszy kiedyś, dawno, w dzieciństwie. Były wtedy popularne szampony dziegciowe. Jakiś czas temu zaintrygowały mnie rosyjskie kosmetyki z dziegciem. Skusiłam się na czysty dziegieć kosmetyczny i mydełko dziegciowe. Cóż to jest, ten cały dziegieć? To substancja pozyskiwana z kory brzozy. Ma silne właściwości antyseptyczne, przeciwpasożytnicze, przeciwgrzybicze. Niegdyś był popularny w ludowej medycynie do leczenia problemów skórnych, egzemy, liszajów, wyprysków. Zwalczano nim wszy, kleszcze czy glisty… Aby odstraszyć uporczywe owady, smarowano dziegciem otwarte rany u zwierząt.

Powiem Wam, że naprawdę nie dziwię się wszystkim tym robakom… Dziegieć to brązowa, ciemna ciecz o zapachu… hmmm… jakby drzewnej smoły. Na początku skojarzył mi się z zapachem warsztatu mechaników samochodowych. Spotęgowanym, irytującym, zabijającym wszystkie inne aromaty. Nie było lekko na początku… Ale o dziwo, można się do tego smrodu (nie bójmy się tego słowa) przyzwyczaić. Po jakimś czasie przestaje być tak okrutny…

Dziegciu na szczęście też nie trzeba stosować w dużej ilości. Wystarczy cienka warstwa raz na kilka dni. Powybija nam to całe świństwo, które wybić trzeba i po bólu 🙂 Jeśli nie odważycie się na czysty koncentrat dziegciowy, sięgnijcie po mydełko. Można nim myć twarz na co dzień, a zapach nie jest taki mocny.

A jeśli już zakupicie sam dziegieć, a nie dacie rady go stosować, spryskajcie nim ogród – jestem pewna, ze wszystkie okoliczne robaki uciekną!

SONY DSC

SONY DSC

12

 

Kolej na drugą gwiazdę! Śmierdzi, a i owszem, ale już nie tak intensywnie jak dziegieć. Masło kombo, bo to o nim mowa, jest  moim faworytem pośród całej tej trójki. Na mnie działa najlepiej i najszybciej. Myślałam długo, jak opisać Wam jego zapach… i nie wymyśliłam. Po prostu, zwyczajnie – śmierdzi! Ba… nawet wygląda… hmm.. nieapetycznie!

 

SONY DSC

Doczytałam, że zapach ten może przypominać kawę. Otóż nie – kawa pachnie. Masło kombo – nie!

Od wieków wytwarza się je w Ghanie. „Aplikowane na skórę ma silne działanie przeciwzapalne, przeciwalergiczne, przeciwgrzybiczne i antyseptyczne. Przynosi ulgę w bólach mięśni i stawów, powodowanych zarówno przez choroby układu ruchu jak i kontuzje sportowe i ból napiętych i zmęczonych mięśni. Przynosi ulgę skórze suchej, spękanej i łuszczącej się. Masło kombo ma wyjątkową kompozycję kwasów tłuszczowych. Zawiera aż 73% nasyconego kwasu mirystynowego i 15% rzadkiego kwasu mirystooleinowego omega-5 o działaniu przeciwzapalnym. Niska zawartość NNKT omega-9 (6%) i tłuszczów nasyconych (4%) sprawia, że masło to można bezpiecznie stosować przy nawracających infekcjach skórnych. Masło kombo zawiera unikalny kwas kombowy, który jest silnym antyoksydenatem – zwalcza wolne rodniki i opóźnia starzenie się skóry. „[Blisko Natury]

Jest genialne! Nakładam je wieczorem, na wilgotną, umytą buzię. Rozcieram jego niewielką ilość w dłoniach (zawsze są malutkie grudki), a następnie delikatnie wklepuję w skórę. Odczekuję chwilę i na to jeszcze nakładam nieco odżywczego kremu. Próbowałam kiedyś bez niego, ale rano skóra była zbyt przesuszona. Połączenie masła z kremem jest najlepsze. Kombo wysusza niedoskonałości, zalecza ranki, regeneruje naskórek, wybija bakterie, przyspiesza gojenie i wygładza. Krem natomiast zapewnia nawilżenie. Masło można także stosować punktowo na niedoskonałości, nie zapycha ich, a odkaża i wysusza. Bardzo polecam!

 

SONY DSC

 

Na koniec kosmetyk, który śmierdzi najmniej. No… ale jednak… Jestem jednak pewna, że znajdą się wśród Was amatorzy takich ziołowych aromatów. Nie jest to już bowiem coś aż tak nie do zniesienia. Po prostu nigdy nie lubiłam połączenia naturalnych olejków z neem, bazylii i drzewa herbacianego, a to właśnie one nadają tonizującemu mydełku Lass Naturals z neem i bazylia ten specyficzny zapach.

 

SONY DSC

Mydełko jest świetne! Ręcznie robione w Indiach, co widać, zawiera… no, nie do końca jestem pewna, co zawiera, bo w opisie skład jest inny niż na opakowaniu. Mamy tu jednak na pewno naturalne oleje i sok z aloesu. Neem czyli miodla indyjska, jest tradycyjnym tamtejszym remedium na problemy skórne. Działa odkażająco, antyseptycznie i przeciwgrzybiczo. Stosowana jest w stanach zapalnych, leczy i tonizuje. Bazylia stanowi jeden z najbardziej znanych antyseptyków. Ta tutaj zawarta to tulsi czyli jedna z odmian bazylii, rosnącą dziko miedzy innymi właśnie w Indiach.

Mydełko genialnie uzupełnia codzienną pielęgnację. Można nim myć twarz 2-3 razy dziennie, nie przesusza skóry, nie ściąga za bardzo. Działa odświeżająco i kojąco. A do tego oczywiście skutecznie oczyszcza. Gdyby nie ten zapach…

Zarówno dziegieć, jak i masło kombo i mydełko neem-bazylia, bardzo polecam! Zapach… cóż… można im darować. Ważne, że działają!

(wszystkie kosmetyki z Blisko Natury)

 

13

Facebook