Mieszkam pod Krakowem. A wszyscy zapewne dobrze już wiecie jakie to powietrze w Krakwie bywa zimą, prawda? To powiem Wam, że pod Krakowem jest znacznie gorzej. Smog jest wszędzie, ludzie palą byle czym, trują siebie i nas.
Problem więc jest ogromny. Podchwyciło go wiele firm oferujących ciekawe sposoby zabezpieczenia się przed smogiem. Pomijam tu wszelkie oczyszczacze i maski, a przejdę do sedna – do kremów antysmogowych!
Chyba dopiero w tym roku tak szeroko wypełniły one rynek. Wypłynęły masowo pod koniec jesieni, aby w całym swym blasku zaistnieć zimą i zapewnić nam zdrową, piękną skórę, której smog niestraszny.
Tak i w moje ręce trafiła nowość marki Orientana, którą od dawna znam i cenię – Bio Krem Aktywnie Ochronny ANTI POLLUTION Moringa i Cytryniec.
Długa nazwa, co?
Pytanie – czy krem antysmogowy chroni przed smogiem?

Cóż…
Nie wiem…
Autentycznie nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, choć zastanawiałam się długo. Nie mam pojęcia jak to sprawdzić. Czy czuję różnicę na skórze w porównaniu z poprzednimi latami? No, nie. Nie wiem. Nie zauważyłam.
Nie zmienia to jednak faktu, że krem Orientany jest jednym z najlepszych kremów zimowych, jakie miałam.
Jest to bowiem dobrze przemyślany krem ochronny, o konsystencji idealnej właśnie w chodne miesiące. Jest gęsty, ale nie za gęsty. Jest treściwy, ale nie pozostawia tłustej warstwy. Wchłania się dłużej niż lekkie kremy nawilżające, ale akurat tego po nim nie oczekuję. Wiem dobrze, że krem ochronny musi mieć chwilę czasu, aby dobrze zabezpieczyć skórę przez chłodem, wiatrem, klimatyzacją i – cóż, właśnie smogiem.
Mamy więc ewidentną barierę ochronną przez zimą, która jednak w żaden sposób nie przeszkadza, nie świeci się i na którą spokojnie można nałożyć makijaż.
Wróćmy jednak do początku i do obietnic producenta.
„Naturalny krem do twarzy oparty na ekstraktach z roślin azjatyckich – MORINGI i CYTRYŃCA, które efektywnie blokują przenikanie do skóry szkodliwych i agresywnych czynników środowiskowych. Polecany dla osób narażonych na powietrze zanieczyszczone spalinami samochodowymi i pyłami z kominów, promieniowanie UV, przebywających w pomieszczeniach klimatyzowanych oraz narażonych na dym papierosowy i nikotynowy. Krem efektywnie chroni przed stresem oksydacyjnym, który powoduje szybkie starzenie się cery. Przywraca skórze zdrowy, młody i promienny wygląd.”
I jeszcze o samych flagowych składnikach czyli morindze i cytryńcu:
„EKSTRAKT Z NASION MORINGI – tworzy na powierzchni skóry ochronny film dzięki czemu skutecznie zapobiega przenikaniu przez skórę szkodliwych substancji z zanieczyszczonego powietrza (m.in. inwazyjnych cząstek smogowych PM10 i PM2,5). Wzmacnia syntezę kolagenu i procesy antyoksydacyjne.
EKSTRAKT Z CYTRYŃCA – aktywuje mechanizmy obronne skóry chroniąc przed toksynami i zanieczyszczeniem obecnym w powietrzu. Zapobiega uszkodzeniom wywołanym przez wolne rodniki. Likwiduje objawy stresu oksydacyjnego, który przyspiesz starzenie się skóry.”
Wszystko brzmi bardzo dobrze, prawda? Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że cała ta otoczka antysmogowa jest trochę na wyrost. A może nawet nie na wyrost, co po prostu przypisana marketingowo do standardowych cech składników o działaniu antyutleniającym i ochronnym. Tak jakby dopisano potrzebę do czegoś, co od dawna znamy.
Niemniej jednak krem jest naprawdę dobry. Zamknięto go w praktycznym, higienicznym opakowaniu, jest go sporo, bo 50 ml, starcza na długo, jest bardzo wydajny. Zapewnia ochronę przed słońcem (SPF 15) i odpowiedni poziom nawilżenia. Jest łagodny, lekko pachnie, mam wrażenie, że sprzyja regeneracji i koi podrażnienia, które zawsze mi jednak powstają o tej porze roku.
Polecam więc krem jako świetny kosmetyk na zimę, ale równie mocno radzę krytycznie podchodzić do pomysłów marketingowców.
Krem znajdziecie na stronie Orientana.
