Myślę, że całkiem sporo z Was tu zaglądających, choć przez chwilę zapragnęło kiedyś w życiu prowadzić własna manufakturę kosmetyków naturalnych. Sama niegdyś o tym marzyłam. Widziałam się pośród masy kolorowych babeczek kąpielowych, mydlanych lodów i masełek do ciała. Patrząc jednak z perspektywy czasu nie wiem, czy byłabym w stanie wprowadzić w ten pomysł cały ten ogrom niezbędnego zaangażowania i cierpliwości. Marzenie pozostawiam więc na przyszłość. Marzyć trzeba, prawda? Tymczasem zapraszam Was w odwiedziny do innego, magicznego miejsca!
Zapraszam Was do IOSSI! A dokładniej do Asi Hołuj, twórczyni marki i do jej małego królestwa. Odwiedziłam bowiem tę krakowską manufakturę i nie mogę przestać się zachwycać! I wyjść z podziwu nie mogę i kciuków przestać trzymać też. Jeszcze bowiem rok temu Asia tworzyła wszystkie swoje naturalne specyfiki sama, nie miała profesjonalnej pracowni i grama czasu. Z tym ostatnim do teraz ma problem, co rozumiem doskonale. Pomysły i plany potrafią mocno angażować, a tu jeszcze trzeba nadzorować produkcję, prowadzić marketing, jeździć po całej Polsce i brać udział w targach oraz załatwiać najgorsze – czyli sprawy księgowe i urzędowe… Teraz jednak zmieniło się sporo. IOSSI ma już swoje prawdziwe miejsce i trzy uśmiechnięte, przesympatyczne dziewczyny do pomocy. Jest więc już ktoś, kto zajmie się stroną, sklepem, pakowaniem i wysyłkami. Jest ktoś do nieustającego nalewania, przelewania i etykietowania (to ponoć najgorsze, ale lada moment pojawi się istne zbawienie – maszyna etykietująca!). Jest w końcu ktoś, kto pomoże przy produkcji kosmetyków. Ale nie wszystkich – Asia zawsze sama dopilnowuje tego, co najtrudniejsze i co wymaga największej precyzji – tworzenia kremów.
To co spodobało mi się w tym małym laboratorium najbardziej to panująca tam atmosfera – było tak swojsko, miło, zabawnie! Dziewczyny się śmiały, chętnie rozmawiały, wszystko pokazywały. I te zapachy! Unosiły się wszędzie! Byłam świadkiem tworzenia receptur nowych olejków do masażu. Asia próbowała odnaleźć najlepszy zapach. I cóż, chyba znalazła! Proste ale genialne połączenie trawy cytrynowej z pieprzem z pewnością przypadnie Wam do gustu. I to jest właśnie ta magia, którą sama tak lubię. Magia tworzenia, eksperymentowania, testowania. Przenosi nas wprost do pracowni dawnego alchemika trwającego w swych poszukiwaniach kamienia filizoficznego, nawet jeśli dookoła panują zgoła inne warunki – jest jasno, czysto, wszystko uporządkowane, podpisane, zgodne ze wszystkimi tymi przedziwacznymi przepisami.
A wiecie co stresuje Asię najbardziej? Udzielanie wywiadów. Nie dziwi mnie to wcale, to i pozowanie do zdjęć muszą być trochę peszące. Asiu jednak droga, obawiam się, że będziesz musiała przywyknąć. Domyślam się bowiem, że czeka Cię jeszcze wiele, oj wiele, takich sytuacji! Bo, nie wiem czy wszyscy wiecie, ale kosmetyki IOSSI są doprawdy świetne i coraz częściej dostrzegane, publikowane i polecane. I oby tak dalej!
Zapraszam Was więc w małe odwiedziny do IOSSI! Poniżej – na zdjęciach, ale zajrzyjcie też koniecznie na stronę IOSSI.eu!