W roli głównej: Serum Kuracja SQINIQA

Chociaż uwielbiam lato, musimy powoli zacząć przygotowywać siebie i swoja skórę na nieco chłodniejsze czasy. Już teraz noce są chłodne, wieczory rześkie. Już teraz więc chwytamy naszą dzisiejszą gwiazdę – Serum Kuracja krakowskiej marki SQINIQA. A nie jest to kosmetyk na upały. Oj, nie.

No tak… zacznijmy od tego, jak to się czyta, bo na pierwszy rzut oka mamy mały mętlik. Nazwę trzeba sobie najpierw powoli przeliterować – skinika. Nieczytelność tę uważam za drobny minus. Po chwili jednak się przyzwyczajamy i zauważamy, ze mamy tutaj dosyć modny zbitek anielskiego słowa z łacińskim „q”. Całość całkiem ładnie wkomponowana w logo. Pierwsze koty za płoty, możemy przejść do samego produktu.

Choć nie… jeszcze pociągnijmy wstęp. Marka SQINIQA do tej pory znana była z kosmetyków opartych na maśle shea przeznaczonych do salonów kosmetycznych. Rozwija się jednak, co słuszne, i wprowadza na rynek dwa ciekawe produkty – Serum Kuracja i Serum Regeneracja. Oba niezwykle proste, w zasadzie połączenia shea i olejów, ale właśnie w tym tkwi ich moc. A ja, jako zwolenniczka prostoty w składach, bardzo się z Serum Kuracja polubiłam (drugie jeszcze na mnie czeka).

SONY DSC

Słoiczek prosty, bardziej apteczny niż „naturalny”, ale pasuje do marki. Zawiera 50 ml serum i uważam, że jest to naprawdę sporo, bo mało co jest równie wydajne jak właśnie taki „tłuścioch”. Mamy tu więc czysty tłuszcz, samo roślinne dobro. A z czymś takim bardzo prosto przesadzić (co mi zdarzyło się wielokrotnie w moim życiu). Cały sekret pielęgnacji podobnymi kosmetykami, tkwi w ich bardzo niewielkiej ilości. Nie nakładamy Serum tak dużo jak kremu. Odrobinę. Tak, aby pokryło powierzchnię skóry bardzo cienką warstwą. I to na wieczór, na oczyszczoną, umytą, stonizowaną, jeszcze miękką od wilgoci skórę. Codziennie, konsekwentnie, mało.

Serum to w głównej mierze czyste masło shea. Do niego dodano bogate, odżywcze, zimnotłoczone oleje z awokado, czarnej porzeczki i pestek winogron. Całość uzupełniono antyutleniającą witaminą E i zapachem. Z zapachu sama czuję w sumie masło shea, więc ciężko mi tu powiedzieć, jaki on dokładnie jest. Jeśli znacie zapach masła shea, ten naturalny, to serum pachnie podobnie.

Już nazajutrz od pierwszego zastosowania widzimy efekty – skóra jest odżywiona i miękka. Przy serum nie trzeba stosować kremu na noc. Jeśli nie chcemy z niego rezygnować, dajemy jeszcze mniej serum na twarz. Żeby nie przeciążyć skóry. Kosmetyk koi i regeneruje. Muszę też zauważyć, że jest to produkt wielofunkcyjny – w zasadzie do wszystkiego! Nadaje się równie dobrze do pielęgnacji ust, jak i stwardniałych pięt czy łokci. Przez samego producenta polecany jest dla każdego rodzaju skóry, ale w szczególności do dojrzałej. Bo zwłaszcza dojrzałe i suche skóry potrzebują sporo odżywienia i wzmocnienia przed czynnikami zewnętrznymi.

Polecam! Serum ze SQINIQA

SONY DSC

Facebook