Słońce w tubce! Taka to jest ta nasza gwiazda dzisiejsza! Słoneczna! W roli głównej zaprezentuje się Wam Samoopalacz do ciała z olejem z bio-orzechów makadamia i bio-olejem słonecznikowym marki Lavera! Znacie?
Ba… nie tylko słońce w tubce! Całe lato w tubce! Wy też nie lubicie tej zimowej bladości? U mnie jest wyjątkowo mocna, bo jakoś szczególnie nie zaznałam słońca zeszłego lata. Trzeba się więc ratować, a najlepsze są tu naturalne samoopalacze. Łagodne i całkiem, całkiem skuteczne.
Ten od Lavery uważam za najlepszy jaki do tej pory miałam. Jego największą przewagą jest zapach. Pomimo częstych zapewnień producentów, dla mnie osobiście wszystkie kosmetyki tego typu po prostu śmierdzą, co bardzo utrudnia ich aplikację. Cóż, tutaj może zapach nie jest idealny i wyjątkowo przyjemny, ale trzeba mu przyznać, że stanowczo lepszy od innych.
Samoopalacz ma delikatną konsystencję balsamu do ciała. Nie tylko spełnia swoją funkcję opalającą, ale przyjemnie pielęgnuje i odżywia. Wprawdzie głównym natłuszczaczem jest tu olej sojowy, a po nim następuje w składzie cała litania innych, mniej miłych składników, ale w końcu dochodzimy także do oleju makadamia, masła shea, oleju słonecznikowego, ekstraktu z nagietka i soku aloesowego. A te akurat moja skóra bardzo lubi!
Najważniejsze jednak to to, że samoopalacz naprawdę działa. Skóra po kilku godzinach od użycia nabiera ciepłego, słonecznego koloru. Delikatnego, ale zauważalnego. Nie zauważyłam żadnych brzydkich smug czy przebarwień. Jedynie na kolanach skóra stała się ciemniejsza, ale na to zwraca uwagę sposób użycia na etykiecie – trzeba nakładać tutaj nieco mniej produktu.
Kosmetyku używam raz w tygodniu, co całkowicie wystarczy, aby moja lekka opalenizna trwała ciągle na tym samym poziomie. Jedyna wada – trzeba uważać na ubrania na niedługo po aplikacji – delikatnie czsami nadmiar balsamu barwi. Najlepiej więc zawinąć się po prostu w piżamę!
Samoopalacz pochodzi ze sklepu Be My Bio