Tym razem Po-Weekendowe wspomnienie z niezapomnianego wyjazdu…
Wyruszyliśmy w piątek rano, z lotniska w Krakowie. Najpierw lot, potem taksówka, w końcu pociąg. I wylądowaliśmy w niesamowitym miejscu, rodem z baśni. Bo taki właśnie jest region parku narodowego The New Forest w Anglii, położonego na południe od Londynu (1). Wyobraźcie sobie, ze możecie tam spotkać wolno chodzące po ulicach koniki (jak ten na zdjęciu). Z ogromnego lasu co chwilę wychodzą sarny i zające. A każdy domek wydaje się bardziej uroczy od poprzedniego. Cudo! Polecam z całego serca.
W sercu regionu znajduje się piękne miasteczko Brockenhurst (2). Ma niesamowity klimat. Co drugi dom wygląda jak te na zdjęciach. Każdy z nich jest malutki i przytulny. A co jeszcze ważniejsze, wszyscy mieszkańcy zdają się być przemili.
Spędziliśmy dwie noce w jednym z tych małych domków, w Bed & Breakfast The Blacksmiths House (3). Sama chciałabym mieć sypialnię dokładnie tak urządzoną. A śniadanie! Przepyszne! Zwłaszcza świeżo pieczone bułeczki scones. Ach, ubóstwiam te typowo angielskie sconesy (4). Szczególnie z rodzynkami. Po prostu niebo w gębie.
Chyba pierwszy raz w życiu widziałam taką prawdziwą gałązkę ostrokrzewu z czerwonymi owocami (5). Udało mi się ją przewieźć do Polski i już czeka sobie spokojnie na święta. A dom na zdjęciu numer 6 wybrałam jako najładniejszy! Jako ten, w którym chciałabym kiedyś zamieszkać.
Ale, ale… to nie był zwykły weekendowy wyjazd. Odwiedziliśmy magiczne Brockenhurst z powodu ślubu mojej kuzynki z Amerykaninem. Bardzo cieszyliśmy się na to wydarzenie, bo wyobrażaliśmy sobie, że będzie jak na filmie „Cztery wesela i pogrzeb”. I wiecie co? Dokładnie tak było! Ślub odbył się w pięknym hotelu, którego fragment widać na zdjęciu 7. A to, co było największym zaskoczeniem, a jednocześnie ciekawym pomysłem to tort serowy, zamiast tradycyjnego. Może i nie pachniał tak wspaniale, ale za to jak smakował!
W drodze powrotnej zwiedziliśmy Londyn. A przynajmniej jego centrum (8). Chociaż nie polecam zwiedzania w listopadzie, to trzeba przyznać, że bardzo przyjemnie się chodziło. Wszędzie czuć już święta:) A ja, będąc tam, nie mogłam się oprzeć, żeby nie odwiedzić sklepów Bomb Cosmetics (9) i Lusha’a (10)! Moje nowe skarby to m.in smakowite babeczki kąpielowe od Bomb Cosmetics i cukrowy peeling do ciała w kostce Lush. Zaraz wypróbuję!
Noc spędziliśmy na lotnisku, więc padam z nóg. A jak Wam minął weekend?
Dobranoc!