Posts Tagged‘kosmetyki ekologiczne’

Nastrój 01

Taki mam dzisiaj nastrój.

Różowy, szary, kobiecy, przytulny, romantyczny, ciepły, domowy.

Za oknem w końcu pada śnieg, do sklepu przygotowywałam baner w różowym kolorze (różowy kwarc to kolor roku według Pantone), z głośników leci Birdy, kawa ogrzewa palce (nawet w domku zimno). I tylko marzę o poduchach w kwiaty, ciepłym kocyku i panu Darcym 🙂

I tego Wam dzisiaj życzę!

 

nastrój

Poduchy Lilla Sky / Wełniane botki w warkocze z futerkiem Oysho / Pled Neapol Lilla Sky / Szare spodnie bawełniane Zara Home / Jane Austen Duma i uprzedzenie, wyd. Świąt Książki, seria Angielski ogród / Ażurowe skarpety Zara Home / Różowa piżamka H&M / Kubek House of Rym Pretty Petal Live Beautifully / Kwiecista pościel Zara Home

W roli głównej: NAFFI Nawilżający krem z olejem awokado IOSSI

IOSSI ma wszystkie znamiona klasycznej manufaktury. Markę tworzy ciepła, sympatyczna dziewczyna z ogromną pasją. Zgłębiła tajniki naturalnej biochemii i całą swoją wiedzę przeobraża w małe cuda. Sama, ręcznie, tradycyjnie. Jak to się niegdyś robiło. Swoje dzieła zamyka w szkło – ciemne buteleczki i przezroczyste słoiczki, typowo manufakturowe. Dokleja nie zawsze równo przycięte etykiety. A potem całe to dobro wysyła w świat. Co akurat cieszy mnie bardzo, bo mogę czerpać z ich mocy.

Pokazywałam Wam niedawno na FB olejki IOSSI. Już wiem, ze są genialne. Dzisiaj jednak nie o nich. Dzisiaj o ich gęstszym koledze – kremie NAFFI. Żółciutkim, słonecznym, takim wręcz… optymistycznym!

Spodziewałam się większego tłuściocha. Takie wrażenie sprawiał na zdjęciu w sklepie. Tymczasem NAFFI to, wbrew pozorom, całkiem lekki i natłuszczacz i nawilżacz. Przyjemnie kremowy, ale lekki. Pełen dobroczynnych olejów, ale lekki. Nałożony na skórę, znika w niej bardzo szybko. Pomimo tego pozostawia dobrze wyczuwalną, ale w ogóle nie przeszkadzającą warstwę ochronną. Delikatną tarczę chroniącą nas przed wiatrem, chłodem i smogiem. Skóra przyjmuje go bardzo chętnie i niemal natychmiast staje się bardziej elastyczna, miękka i odżywiona. Pozostaje niestety widoczny efekt świecenia, ale nie jest to sprawa mocno problematyczna. Z pewnością jest to idealny produkt na okres jesienno-zimowy, kiedy tak bardzo potrzebujemy mocnej dawki i ochrony i odżywienia.

SONY DSC

Zapach… dosyć charakterystyczny dla kosmetyków naturalnych, które wykorzystują zbawienne właściwości olejków eterycznych. Bardzo ziołowy. Mamy tu i olejek lawendowy, i palmarozę, i geranium, i cytrynę, drzewo sandałowe, tymianek czy kadzidłowiec. Czyli bardzo dużo pachnących elementów, tworzących tą charakterystyczną mieszankę. Głęboko wierzę, że wielu z Was taki właśnie aromat może się spodobać. Nie jest drażniący, ale jednak nie są to moje nuty. Niemniej jednak bardzo sobie cenię taką mieszankę olejków, za ich wpływa na skórę.

W kremie znajdziemy też moją ulubiona wodę różaną, a pierwszym w składzie z olejów, jest także jeden z moich ulubionych – olej krokoszowy. Poza tym mamy tu wspaniały, mocno odżywczy olej awokado, a także oleje z zarodków pszenicy, pachnotki, ogórecznika i rokitnikowy (oj, też uwielbiam!). Wszystkie opisane są świetnie na stronie IOSSI – odsyłam Was więc TU. A od siebie dodam, że wszystkie znam i wszystkie są bardzo wartościowe pod względem pielęgnacyjnym.

Pozostaję więc w zachwycie, a marce IOSSI życzę samych sukcesów. Wiem, że nie jest łatwo tak małym manufakturom na naszym rynku. Ich mocą jest jednak wysoka jakość, niekonwencjonalne podejście i całe to serce wkładane w przygotowanie każdego z produktów. Bo to serce czuć.

Krem dostępny na stronie IOSSI.

SONY DSC

YOPE w szronie

„Ta historia zaczyna się od mycia rąk. Kilka razy dziennie, kilkadziesiąt razy w tygodniu, kilkaset razy w miesiącu. Zastanawialiście się dlaczego czasem po umyciu są po prostu czyste, a czasem już chwilę później skóra na dłoniach robi się nieprzyjemnie sucha i napięta? My tak.”

To fragment historii twórców nowej polskiej marki mydeł w płynie YOPE. Zachwyciła się nią najpierw właścicielka BliskoNatury.pl, z którą współpracuję na co dzień. Podesłała więc mydła i mi. I teraz razem trwamy w zachwycie. Bo przy tym całym szaleństwie nowych naturalnych marek, które skupiają się na pielęgnacji, pojawiło się coś niezwykle oryginalnego. Ot, kilka mydeł. Niby nic wielkiego. A jednak!

Poznajcie zatem YOPE w pięknych okolicznościach listopadowego szronu.

SONY DSC

SONY DSC

 

YOPE to sześć produktów. Sześć mydeł. Przynajmniej na razie. Zamknięte w bardzo prostych, praktycznych butelkach z pompką. Dużych, 500 ml. Na szczęście. I w końcu! Bo jak już mydełko zakupimy, to przynajmniej na chwilę nam wystarczy. Pomimo swej prostoty są to produkty bardzo charakterystyczne. Wyróżniają je etykiety w uroczym stylu retro ze zwierzaczkami. Od kiedy mydła zagościły u nas w domu, Róża lubi ustawiać je koło siebie i nazywać umieszczone na nich zwierzątka. Taki to miły dodatek to sedna, jakim jest samo mydło.

 

SONY DSC

Mydło brzmi banalnie? Hmm? Po co jakieś tam specjalne mydło? Ma czyścić i się zmyć. Nic bardziej mylnego. Dłonie to nasza wizytówka. Powinny być miękkie, delikatne, przyjemne w dotyku. Dobre mydło nie niszczy nam skóry, a wręcz ją odżywia i nawilża. Używanie dobrego mydła do rąk sprawia przyjemność, taką samą jak relaksująca kąpiel. No, tylko krótszą. Czemu mamy sobie nie umilać nawet najprostszych codziennych czynności?

Nasi bohaterowie, cali w szronie, to prawdziwe gwiazdy w świecie mydeł. Mamy tu więc trzy mydła określone mianem „kuchennych” i trzy, jak mniemam, codzienne. Wszystkie szczycą się tym, że aż 92% ich składu to produkty pochodzenia naturalnego lub o niskim stopniu przetworzenia. Mnie najbardziej zachwyca fakt, że jeśli już mydło ma określony zapach, np. figowy, to wewnątrz znajduje się po prostu najprawdziwszy ekstrakt z fig. I to dlatego są tak wyjątkowe.

 

SONY DSC

SONY DSC

Mam swoich ulubieńców. Najbardziej do gustu przypadło mi właśnie mydełko figowe. Jest cudne! Pachnie pięknie! Zaraz po nim plasuje się Miód & Bergamotka. Co jest niesamowite, jeśli zamknie się oczy i powącha to mydło, to właśnie miód i bergamotka przyjdą pierwsze na myśl. Wspaniały aromat – ciepły, słodki, ale energetyzujący.

Wanilia i cynamon – to już pełna rozpusta. Cynamon dba, aby nie było za słodko i mdło. Dodaje wanilii męskiego twista. I jest po prostu… przytulnie. Goździk – mocno goździkowy, świetny, dominujący zapach. Idealny do mydła kuchennego, bo dzięki zawartości naturalnego olejku z goździka, ma dodatkowe działanie antybakteryjne i przeciwgrzybicze.

Dwa ostatnie mydła najmniej wpasowały się w mój gust. Ze wszystkich zapachów, określanych mianem cytrynowych, najmniej lubię werbenę, a najbardziej po prostu cytrynę. Niemniej jednak, trzeba przyznać werbenie, że jest orzeźwiająca.

Na koniec – największe zaskoczenie, które podpatruję w zachodnich manufakturach – mydło mineralne z wyciągiem z kompleksu minerałów. Znajdziemy w nim więc ekstrakt z glinu, chloru, miedzi, manganu, potasu, magnezu, sodu i cynku, który „stymuluje metabolizm skóry i reguluje jej wymianę jonową”. Pomysł niezwykle ciekawy, ale zapach nieprzyjemny, zbyt drogeryjny.

SONY DSC

Wszystkie mydełka są przyjemnie gęste, myjąc, lekko oblepiają skórę. Radzą sobie bardzo dobrze, nie wysuszają. Wszystkie pielęgnują dzięki glicerynie roślinnej, witaminie B5 i allantoinie. Po użyciu wszystkich, zwłaszcza tych, które najbardziej mi się spodobały, chce się więcej. Chce się myć dalej!

Cieszę się, że marka pojawiła się na rynku i trzymam za nią mocno kciuki. Bardzo polecam Wam wypróbowanie mydełek, zwłaszcza, że w BliskoNatury.pl jest akurat na nie promocja. Za tą cenę, taki ilość i taka jakość – bomba! (nawet bez promocji, cenę uważam za bardzo dobrą).

A może już znacie mydła YOPE?

 

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

SONY DSC

Przepis na magicznie-fioletowe musujące ważki do kąpieli

Jest w ważkach coś magicznego. Nie z tego świata. Jakby przylatywały do nas z tajemnej krainy, przysiadywały na chwilę, podglądały i ponownie znikały w sobie tylko znanym czasie i przestrzeni. To właśnie ważki dzisiaj zrobimy. Uchwycimy je w tym ich niesamowitym locie. Przyobleczemy w elfi fiolet i…. utopimy….

Pamiętacie może, że przepiękne kwiaty ślazu zmieniają kolor wody w kąpieli na fioletowy? Jeśli dodamy do tego odrobinę fioletowej miki – fioletowa magia gwarantowana! Zróbcie koniecznie takie ważki swoim dzieciom. Zróbcie też je sobie. Musujące, odżywcze, pachnące. Mocno relaksujące. A przyjemność fioletowego pływania w kwiatach – nieoceniona!

SONY DSC

Magicznie-fioletowe musujące ważki do kąpieli

Składniki

  • 10 łyżek sody oczyszczonej
  • 5 łyżek kwasku cytrynowego
  • 2 łyżki skrobi ziemniaczanej
  • 3 łyżki drobnych suszonych kwiatów ślazu (w każdym sklepie zielarskim)
  • 1,5 łyżki fioletowej miki (wybrałam Vivid Violet z kolorowka.com)
  • 1,5 łyżki oleju z pestek winogron
  • 20 kropelek olejku zapachowego Porzeczka na procentach (wybrałam Craft’n’Beauty, ale świetnie sprawdzi się tu też np. lawenda)
  • foremki silikonowe w kształcie ważek
  • woda w spryskiwaczu

Sodę, kwasek, skrobię, kwiaty i olej mieszamy w misce. Dolewamy olejek zapachowy i ponownie mieszamy. Teraz rozpoczynamy wyrabiać nasze „ciasto”, spryskując je delikatnie co chwilę wodą i na bieżąco ugniatając i gasząc pojawiające się musowanie. Dodajemy, powoli i delikatnie, tyle wilgoci, aż mieszanina przybierze konsystencję piasku do lepienia zamków. Sprawdzamy to, ściskając nieco masy w dłoni. Po rozłożeniu palców powinien pozostać ich ściśnięty kształt.

Na dno foremek sypiemy szczyptę kwiatów. Nakładamy masę, dokładnie i mocno ją uklepując. Jeśli całość zacznie rosnąć, oznacza to, ze dodaliśmy za dużo wilgoci. Należy wtedy cierpliwie masę ugniatać do foremki, aż wzrost ustanie. Masy wystarczy na 2-3 ważki.

Ważki wyciągamy z foremek nazajutrz, kiedy będą już całkowicie twarde. Do kąpieli dodajemy jedną i… relaksujemy się na fioletowo!

PS Ślaz nie brudzi ciała, jedynie barwi wodę! Jedynym problemem może być wyławianie kwiatów z odpływu, ale wierzcie mi – warto!

SONY DSC

SONY DSC

 

Podpatrzone: pomysłowe kostki lodu w codziennej pielęgnacji z Hello Natural

Rzadko przychodzą nam do głowy naprawdę proste, a skuteczne pomysły. Na szczęście mamy amerykańskie blogi, które służą mi za niezgłębioną kopalnię inspiracji. I właśnie na taki pomysł natknęłam się niedawno, na jednym z moich ulubionych blogów o naturalnej pielęgnacji Hello Natural.

Wprawdzie sama kiedyś robiłam kostki lodu do masażu twarzy, ale było to dawno i gdzieś po prostu uciekło. Tymczasem jest to genialny sposób nie tylko na co dzień, ale zwłaszcza na niespodziewane wypadki. Lód przecież potrafi zdziałać cuda w przypadku opuchniętych oczu, poparzeń słonecznych, zaczerwienień czy poszarzałej skóry, która potrzebuje szybkiego orzeźwienia.

Autorka dzisiejszego pomysłu zaproponowała kilka genialnych sposobów na zastosowanie lodu. Szczególnie spodobała mi się opcja lodowego peelingu. Miksujemy ogórka, dodajemy wyciśnięty sok z cytryny i nieco miodu. Całość mieszamy i zamrażamy w foremkach na kostki lodu. Gotową kostką delikatnie masujemy twarz. Możemy też całość pozostawić na niej na chwilę, jako maseczkę.

Innym świetnym zastosowaniem lodu jest zamrożenie zielonej herbaty. Połączenie lodu i kofeiny zdziała cuda na podkrążone, zmęczone, spuchnięte oczy, a duża ilość antyoksydantów dodatkowo zadba o ich młody wygląd.

Autorka proponuje też poranne orzeźwienie twarzy zimną wodą z lodem, na co chyba jednak się nie namówię 🙂 Jedno jest pewne – z pewnością wspomoże to krążenie i na pewno obudzi! Wypróbuję natomiast lód na krostki i zaczerwienienia, w plastikowej siatce, nie bezpośrednio na skórę. W lecie z pewnością zamrożę sok z aloesu na poparzenia słoneczne!

Wszystkie lodowe sposoby na codzienną pielęgnację znajdziecie na Hello Natural.

Autorką zdjęć jest Lindsey Rose Johnson.

 

strong-brewed-green-tea-ice-cubes

Przepis na tonik śliwkowo-różany

Uwielbiam śliwki! To jedne z moich ulubionych owoców. Okazało się też, że uwielbia je także moja skóra. Całkowicie zakochałam się bowiem niedawno w moim nowym odkryciu – occie śliwkowym i prostym toniku, który z niego powstał.

Buteleczkę octu dostałam na Małopolskim Festiwalu Smaku i od razu wiedziałam co z niego zrobię. Jest to produkt regionalny, powstał w Ekologicznym Gospodarstwie Agroturystycznym Akademia Zdrowia, a w 2012 roku został laureatem powyższego festiwalu. Świetnie sprawdza się zarówno w przygotowywaniu sosów do sałatek, jak i w codziennej pielęgnacji.

Połączyłam go z wodą z róży stulistnej i uważam to połączenie za idealne. Tonikiem przemywam twarz rano i wieczorem. Tonizuje, przywraca kwaśny odczyn, lekko rozjaśnia. Działa ściągająco i regulująco. Cera z przyjemnością chłonie po nim krem. Bardzo polecam, zwłaszcza, że to takie proste!

 

SONY DSC

 

Tonik śliwkowo-różany

Składniki:

  • 10 ml octu śliwkowego
  • 40 ml wody/hydrolatu z róży stulistnej

Płyny przelewamy do wyparzonej buteleczki. Stosujemy do przemywania twarzy, na waciku. Jeśli macie cerę wrażliwą, dodajcie mniej octu. Standardowo toniki octowe to roztwór 1:10 z wodą. Osobiście jednak wolę, kiedy octu jest więcej, zwłaszcza tak fantastycznego, jak ten śliwkowy.

 

SONY DSC

Facebook