W czym tkwi fenomen kremu Nivea? Od zawsze używało się go po prostu do wszystkiego, w lecie, w zimie, do twarzy, do ciała, na podrażnienia, na suchą skórę, do spierzchniętych ust, no do wszystkiego. I to przez całe moje dzieciństwo. Jest mały, wszędzie się mieści i do tego ładnie pachnie po prostu kremem Nivea. Odkąd przeszłam na jasną stronę mocy i odstawiłam kremy drogeryjne, brakowało mi czegoś w rodzaju właśnie takiego codziennego kremu. Co to pod ręką zawsze jest. Którym i dziecko nasmaruję, i męża, i siebie jeszcze. Po który się sięga ot tak, bo potrzeba się pokremować.
I w końcu znalazłam dwa, które chciałabym Wam dzisiaj polecić! Poznajcie więc moje codzienne kremy – Cold Cream Lass Naturals i Krem brzozowo-nagietkowy z betuliną Sylveco.
Różnią się od siebie i to sami musicie zdecydować, który dla Was będzie lepszy. Osobiście bardziej skłaniam się ku Lass Naturals, ale tak naprawdę oba są naprawdę fajne.
Cold Cream to produkt, który przyjechał do nas z Indii. Markę Lass Naturals znam i lubię już od dawna, z przyjemnością więc zaprzyjaźniłam się z kremem. Powiem Wam, że naprawdę przypomina on krem Nivea. Ma bardzo podobny zapach, intensywny, ale bardzo przyjemny. Zadziwia konsystencją – nie sprawia ona wrażenia kremu, raczej… hmmm… wosku. Nałożony jednak na skórę bardzo ładnie się rozsmarowuje i szybko wchłania. Co istotne, mocno nawilża i zmiękcza skórę. Chętnie używam go wieczorem na twarz, aby zapewnić cerze porządną dawkę odżywienia.
Skład ma bardzo prosty, ale znajdziemy tu dużo dobra. Mamy więc wodę różaną, oliwę, olej z pestek moreli, sok aloesowy, olej ze słodkich migdałów, z kiełków pszenicy, z krokosza, masło shea i kakaowe oraz olejek lawendowy. Trochę zaintrygował mnie tajemniczy składnik IPM, którego w kremie dosyć sporo. Poszukałam więc i okazało się, że jest to zaaprobowany przez Ecocert roślinny emolient redukujący tłustość. Ogólnie – bardzo polecam!
Krem brzozowo-nagietkowy naszego dobrze znanego Sylveco jest natomiast kremem tłustym. Równie przyjemnym w używaniu, równie uniwersalnym, jednak bardziej natłuszczającym niż nawilżającym. Jest mieszaniną oleju sojowego, oleju jojoba, wosku pszczelego, oleju z pestek winogron, betuliny i ekstraktu z nagietka z wodą, więc nie jest to sam tłuszcz. Pozostaje jednak na skórze widoczna, lekko świecąca tłusta warstewka.
Krem idealnie sprawdza się w zimie. Doskonale zabezpiecza i odżywia skórę. Zaaplikowany na noc, regeneruje i łagodzi. Bardzo lubię nakładać go na usta, zwłaszcza kiedy są mocno przesuszone. Prawie nie posiada zapachu i jest bezpieczny dla bardzo wrażliwej skóry. Nagietek i betulina cudownie koją. Ponownie więc – bardzo polecam!
To który wybieracie?
Kremy z BliskoNatury.pl – Lass Naturals / Sylveco