Morskie opowieści

A my dalej wkręcamy się w letnie klimaty! Bo tak już cudownie czerwcowo!

Pora więc na garść morskich inspiracji!

Co tam zatem tym razem wynalazłam?

  1. Kolczyki wiszące Rybki małe / Lekka
  2. Naszyjnik złoty z konikiem morskim i rozgwiazdą Santorini / W.Kruk
  3. Miska na owoce Byon / Answear
  4. Kolczyki krople z amazonitu Nature’s Tears / By Dziubeka
  5. Spinka Muszla / Pull&Bear
  6. Kwadratowa chusta z nadrukiem 100% bawełna / Parfois
  7. Piękne szorty Next / Zalando
  8. Zestaw bransoletek z żywicy / Reserved
  9. Bawełniana torba shopper z nadrukiem / Parfois

O książce: Modern Cosmetics Ingredients of natural origin

Halo! Czy jesteś może…

  • entuzjastką naturalnej pielęgnacji?
  • uczennicą/studentką/uczniem/studentem kierunków z zakresu kosmetologii?
  • a może planujesz gdzieś głęboko w sercu założenie własnej naturalnej manufaktury?
  • albo uwielbiasz spacery po polach i łąkach w poszukiwaniu naturalnych remediów na doczesne problemy?
  • może jeszcze nie zaczęłaś tworzyć własnych kosmetyków, ale masz taki zamiar?
  • a może już jesteś w tym świetna?
  • a być może masz po prostu otwartą głowę i chętnie dowiadujesz się czegoś nowego?

Mam coś dla Ciebie!

Zaproszono mnie bowiem ponownie do współpracy i poproszono o zaprezentowanie niezwykle wartościowej książki Modern Cosmetics Ingredients of natural origin scientific view, pod opieką edytorską Dr. Niny Kočevar Glavač i Dr. Damjana Janeš.

Ponownie, bo pisałam już o tej pozycji w 2018 roku – zajrzyjcie do TEGO wpisu. Kto pamięta? A może lepiej – kto wtedy ją zakupił?

No dobra… Czemu ponownie zachęcam Was do przejrzenia się się doprawdy wielkiej i ciężkiej książce?

Trochę czasu minęło, a o tym, co wartościowe dobrze przypominać. W mojej biblioteczce książka znalazła swoje stałe miejsce. Sięgam po nią czasem, kiedy potrzebuję się dokształcić przed warsztatami lub kiedy jakiś nowy ciekawy składnik mnie zaintryguje. Czasami na te warsztaty ją nawet zabieram, aby uczestnicy mieli lepszy wgląd w omawiany temat.

Ale od początku – czym ta książka jest?

To obszerne dzieło, rodzaj encyklopedii lub podręcznika omawiającego szereg współcześnie używanych składników kosmetycznych naturalnego pochodzenia. Są one przedstawione w bardzo czytelny sposób – każdorazowo mamy podane łacińskie nazwy, rodzinę, wykorzystywaną część rośliny i jej powszechnie używaną nazwę w składzie produktu. Mamy opis, zawartość istotnych elementów, są wzory strukturalne, mechanizmy stosowania czy ciekawostki. Jestem przekonana, że są to informacje, które zainteresują i profesjonalistę przygotowującego recepturę kosmetyczną i osobę po prostu zainteresowaną światem naturalnej pielęgnacji.

Mamy więc ponad 480 stron wypełnionych 26 rozdziałami – zajrzyjcie na powyższe zdjęcia, aby dowiedzieć się o zawartości troszkę więcej. To, co uważam za cenne i przydatne – zwłaszcza jeśli planujecie pisać różnego typu prace naukowe w tej dziedzinie, to fakt, że każdy rozdział kończy szeroka bibliografia.

Pewnie już zauważyliście, że całość napisana jest w języku angielskim. Być może dla części będzie to przeszkoda, osobiście uważam to jednak za zaletę. Dlaczego? Od razu napiszę, że treść nie jest bardzo skomplikowana językowo. Wręcz jest bardzo dobrze przyswajalna i przystępna. Jest to jednak genialna szkoła słownictwa branżowego. I to takiego obowiązkowego, jeżeli interesują nas tematy pielęgnacyjne. Spotykam się sama z tym słownictwem przeglądając internet w poszukiwaniu wiedzy dla mnie istotnej. Gorąco więc polecam uczniom i studentom, którzy pragną rozwijać się i wiedzowo i językowo.

Dla mnie, jako osoby zainteresowanej grafiką, bardzo ważny jest także wzgląd estetyczny. A książka jest wydana pięknie i przejrzyście. Treści podane są w taki sposób, że nie czujemy przytłoczenia. Całość jest intuicyjna, łatwa w odbiorze, wypełniona ilustracjami, które wspierają proces poznawczy i pamięciowy.

Tak, wiem, że era encyklopedii się skończyła. Ale podręczniki nadal są potrzebne, a i coraz częściej sięgamy po… albumy. Ta pozycja może być i jednym i drugim. Namacalny druk pozwala na o wiele lepsze przyswajanie wydrukowanych zagadnień. Ale zachęcam także do trzymania książki po prostu pod ręką i zaglądania przy okazji spokojniejszej kawki. Ileż to pięknych nowych rzeczy można się tak od niechcenia dowiedzieć!

Jeszcze kilka słów o twórcach książki – słoweńskim stowarzyszeniu kosmetycznym – Modern CosmEthics. Jest to zrzeszenie „profesjonalistów z dziedziny kosmetologii, którego celem jest budowanie i promowanie kultury produktów naturalnych, etycznych i kosmetycznie aktywnych”.

Oto jak sami o sobie piszą:

My, zespół Modern CosmEthics, wierzymy w podstawowe zasady natury.

Naszą wizją jest to, co nazywamy „powrotem do naturalnej przyszłości” i lubimy żartować, że nasza praca nie będzie ukończona, dopóki ludzie nie będą używać wyłącznie kosmetyków cosmeEthically active / etycznych w swojej codziennej pielęgnacji. Przed nami długa droga, ale odważne połączenie wiedzy, doświadczenia, umiejętności, uporu i miłości wspiera nas w tej podróży.

Naszym celem jest szerzenie wiedzy i związanych z nią wartości tzw. kosmetyków cosmeEthically active, które powstają w oparciu o naturalne potrzeby skóry, fizjologicznie i ekologicznie akceptowalne składniki kosmetyków oraz nowoczesne podejście kosmetologii.

Zachęcam do zajrzenia na stronę stowarzyszenia Modern CosmEthics. Znajdziecie tam także pierwszych 50 stron książki – być może ułatwi Wam to decyzję zakupową!

A gdzie znaleźć książkę?

Na szczęście świat, a przynajmniej Europa stoją otworem i zakupy zagraniczne nie są już problemem. Nie mamy bowiem bezpośredniego dystrybutora książki w Polsce, jednak bez problemu zakupicie ją bezpośrednio na stronie stowarzyszenia – TUTAJ lub na Amazonie – TUTAJ.

Zachęcam także do śledzenia działań stowarzyszenia w social mediach:

Instagram / Facebook / Linkedin

Raz jeszcze – polecam jako inwestycję w siebie i własny rozwój lub na porządny prezent dla osoby, która wchodzi w świat naturalnej pielęgnacji.

Wpis powstał w wyniku bardzo miłej współpracy ze stowarzyszeniem Modern CosmEthics ze Słowenii.

W gotowości na lato 2

Przybywam z drugą częścią letnich inspiracji! Za dużo pięknych rzeczy znajduję ostatnio, które aż proszą się o pokazanie! Pewnie więc i trzecia część się pokaże…

Ale lubimy piękne rzeczy, prawda?

Co tam więc tym razem…

  1. Ręcznie malowany świecznik Trudy Bloomingville / Westwing
  2. I kolejny do kompletu / Westwing
  3. Całkowicie przepiękna sukienka Cherii Sukienka marki Isarouse – zakochałam się chyba! / Isarouse
  4. Chusteczka bawełniana „kwiaty mirtu” japońskiej marki Cozyca Products / Rzeczownik
  5. Talerz z wisienkami nowej serii Isernia w Homli – cała seria piękna, truskawkowo-wiśniowa / Homla
  6. Designworks Ink notatnik A Dopo Tomato – czy nie cudny ten notatnik?? / Answear
  7. Taca Swimmers – Elisabeth Dunker dla Fine Little Day / Nordic Nest
  8. Obrus Melony / Westwing
  9. Kurtka Polly embroidery jacket Habiba / Bebe Concept
  10. Bambusowy ręcznik Tomato z pięknym tkanym wzorem / SNY
  11. Letnie spodnie Next Wide / Zalando
  12. Jedna z zestawu saszetek LOQI z ilustracjami Marka Conlana, którego bardzo lubię / Answear
  13. Spinka do włosów Krab / Stradivarius

Warsztaty jako stoisko w galerii

W zasadzie chciałabym tu pozostawić ślad ostatnich warsztatów. Zależy mi bowiem na tym, abyście wiedzieli, że warsztaty słodyczy kosmetycznych i kosmetyków naturalnych, które oferujemy, to nie tylko tradycyjne 2-3-godzinne spotkanie. Mogą mieć one doprawdy najróżniejsze formy. A wszystko zależy od… Was! Czyli od organizatorów.

Przypominam, że z warsztatami jeździmy tam, gdzie organizujecie swój event. Po całej Polsce. Przyjeżdżamy zazwyczaj w pełni zapakowanym samochodem, zastawiamy stół wszystkimi składnikami, dodatkami, kwiatami, olejkami – co tam jest w programie. I działamy! I zawsze, ale to zawsze, jest efekt wow!

Ostatnio w jednej z krakowskich galerii mieliśmy stoisko otwarte. Takie stoiska proponujemy także na dużych spotkaniach firmowych albo piknikach. Czym jest takie stoisko?

Do stoiska można podejść i wykonać swój jeden kosmetyk, dopasowany do własnych potrzeb i preferencji, pod moim czujnym okiem z moją ciągłą pomocą.

Tym razem klientki zdecydowały się na perfumowane olejki w roll-onie. Nie wiedziały tylko do końca czy zdecydować się na olejki nabłyszczające – z pobłyskującą miką, czy takie wypełnione kolorowymi kwiatami, które pachną pięknie i wyglądają uroczo.

Na zdjęciu widać, jaką ostatecznie podjęły decyzję! A swoje olejki zrobiło 150 osób!

Jeśli planujesz swoje wydarzenie, mniejszy lub większy event, zapraszam po więcej na stronę warsztatową:

LiliGarden.pl

Napisz do mnie mail na lilinatura@lilinatura.pl z informacją, co to ma być za wydarzenie, z jego lokalizacją i planowaną liczbą uczestników, a podeślemy konkretną ofertę z kosztami i propozycjami tematów takich warsztatów!

Muszę jeszcze wrzucić moje kwiatowe zachwyty – bo zaraz och nie będzie… Niechaj trwają tutaj!

W gotowości na lato

Tak mnie wakacyjnie nastroił ostatni wypad do Włoch, że spieszę do Was tym razem z letnimi inspiracjami!

A może to nie wyjazd jednak, a fakt, że zewsząd większe i mniejsze marki podrzucają swoje nowe wakacyjne kolekcje i wciąż i wciąż się czymś zachwycam! Bo i sporo pięknych rzeczy ostatnio w internetach!

Pozachwycajmy się więc razem! Ja już się nawet na coś niecoś skusiłam! Będę pokazywać w relacjach ;P

  1. Marka Reserved stworzyła piękną letnią kampanię i sporo w niej naprawdę uroczych ubrań i akcesoriów. Podglądam co jakiś czas i doceniam pomysły i wspaniałe zdjęcia. Jest bardzo włosko! / Reserved
  2. Ręcznie wykonany świecznik ze szkła borokrzemowego Fish &k Amsterdam / Westwing
  3. Ściereczki kuchenne / H&M Home
  4. Pokowana kosmetyczka ze ślicznymi wzorami / Zara
  5. Perfumy w sztyfcie nr 3 Wind of Flowers, Oléanat, Le Secret Naturel / Better Land
  6. Koc piknikowy z cudownym letnim wzorem – kwiaty i muszle w turkusie / H&M Home
  7. Strój kąpielowy ze wspaniałym nadrukiem sielskiego widoczku / Reserved
  8. Top-bralet z bawełny organicznej | Very Cherry – jednak wisienki to jeden z moich ulubionych motywów! / Miss Liberte
  9. WOUF torba Fuerteventura / Answear
  10. Jedna z wersji kolorystycznych lekkich kurtek Poppy na wakacyjne wojaże. Sama skusiłam się na jedną, w innych kolorach. Ciężko było wybrać… 🙂 Co ciekawe – są dwustronne, więc zakładamy je w zależności od nastroju – jak chcemy! / Naoko
  11. Idealny ręcznik plażowy z trendowym masełkowym odcieniem żółtego / Westwing
  12. Przepiękne szorty i koszula Mare – zachwycam się tym wzorem! / She is Sunday
  13. Ręcznie wykonany kubek Vinci / Westwing

Wiosna w Apulii

Mam już tak czasami, że przychodzi do mnie taka ogromna potrzeba, aby wypić spokojną kawę na jakiejś włoskiej piazzy. Tak i zabrałam starsze dziecię i wybrałyśmy się we dwie na kilka dni zobaczyć Apulię wiosną.

Tym razem nie będę się rozpisywać o tym, jak zorganizować taki wypad i co warto zobaczyć. W internecie jest już bardzo dużo na ten temat. A i mam wrażenie, że Apulia przeżywa aktualnie najazd rodaków – na ulicach słyszy się głównie włoski i polski. Ja skorzystałam z porad z dwóch blogów, które serdecznie tu polecam – Podróże po Europie i Italia poza szlakiem – zwłaszcza wpis o Monopoli i Ostuni.

Jako, że do Apulii pojechałam z 13-latką, z góry założyłam, że nie będziemy zaliczać po kolei wszystkich okolicznych polecanych miasteczek. Miałyśmy się na spokojnie nasycić klimatem. Udało się więc i trochę pobyczyć w uroczych plażowych zatoczkach, i posiedzieć leniwie w kawiarniach, pospacerować niespiesznie, ale i trochę zobaczyć.

Przyleciałyśmy do Bari, ale od razu udałyśmy się pociągiem do Monopoli. To tutaj zarezerwowałam trzy noclegi (kolejny, czwarty, w Bari) w małym apartamenciku z osobną sypialnią i kuchnią z salonem. Mieścił się w kamienicy z historycznym centrum, na jej ostatnim piętrze. Miałyśmy i malutki balkonik z widokiem na wąskie uliczki i cudowny taras na dachu z widokiem na… no, na wszystko. Na dachy, na inne tarasy, na kopuły i kościoły, a przede wszystkim na morze. Uwielbiałam pić tam kawę i jeść śniadanie.

Monopoli jest wspaniałym miasteczkiem i doskonałą bazą wypadową do zwiedzania regionu – koleją można dotrzeć spokojnie w wiele miejsc. A jak nie koleją to autobusem. My jednego dnia udałyśmy się do chyba najsłynniejszego Polignano a Mare, a drugiego do Ostuni. Oba miasteczka piękne. Pierwsze mieści się na klifach, które robią wrażenie, drugie to białe miasteczko w głębi lądu o niezwykłym klimacie.

Jednak to właśnie Monopoli skradło moje serce. Na południe od niego, w odległości spaceru, mieszą się małe plaże w schowanych zatoczkach i łąki, porośnięte o tej porze roku kolorowym kwieciem. Bajka! A po samym Monopoli chodzi się jak po jakiejś włoskiej bombonierce. Centrum historyczne to labirynt wąskich, zadbanych, czystych uliczek, w których łatwo się zgubić, ale i równie łatwo odnaleźć. Ludzi jest sporo na głównych jego szlakach, dalej już całkiem przyjemnie. Co ważne, miasto żyje swoim włoskiem życiem. O ile w tych dawnych kamieniczkach sporo jest starszych mieszkańców, to tuż obok znajdziemy normalne miasto ze zwykłymi sklepami i swoją południową codziennością.

Najmniejsze wrażenie zrobiło na mnie samo Bari – może dlatego, że trochę zepsuła nam się wtedy pogoda… A może po prostu wolę małe miasteczka? Ale może też dlatego, że nie było dużo czasu, aby się wgłębić w tkankę miejską, wchłonąć ją, doświadczyć i zrozumieć. Cóż, trzeba będzie wrócić! Obiecałam to w końcu mojej młodszej córeczce!

Odsyłam Was więc na blogi, o których wspomniałam na początku, a tutaj pozostawiam troszkę naszej kilkudniowej włoskiej przygody!

Facebook