Najlepsze i najpiękniejsze świąteczne pierniczki

Jest taki czas w roku, kiedy musi pachnieć piernikiem. Kiedy unosząca się w powietrzu mieszanina korzennych aromatów i wciąż i wciąż obieranych mandarynek, tworzy atmosferę spokoju i dobra. A jeśli te pierniczki mogą być przy okazji przepiękne?

Kasia Wrona, która stworzyła Moje Piernikowo, potrafi czarować. Inaczej nie umiem tego wytłumaczyć! Zamyka w piernikach uczucia, które potem są z nich wyzwalane. Te najlepsze uczucia. Kasia czaruje swoje pierniki cały rok. Dla mam, ojców, dziadków, dla bliskich i tych dalszych – dla nauczycieli, jako podziękowania dla gości weselnych, na dzień kobiet, ale też i z okazji dnia chłopaka. Okazji jest multum, a zapotrzebowanie coraz większe. Bo czyż nie jest przyjemnie otrzymać takie piernikowe dzieło sztuki?



Magia jednak zaczyna się w grudniu. No, w sumie sporo wcześniej, bo Kasia rozpoczyna pieczenie świątecznych pierników jeszcze w listopadzie. Wtedy też przyjmuje zamówienia, które napływają zewsząd. A potem zamienia się elfa, wciąż umorusanego cukrem, mąką i lukrem (widziałam!) i piecze! I maluje! I zamyka te aromaty, te uczucia, tę atmosferę w pachnących cudach.

Poprosiłam Kasię o kilka słów o niej i jej piernikach. Ale też o jej przepis. Najlepszy, bo sprawdzony. I pyszny! Oj, jak pyszny! I jak się okazuje, całkiem prosty. Na szczęście. Mam więc dzisiaj dla Was piękną piernikowa historię, zdjęcia najpiękniejszych pierniczków (i ojej, jak dobrych!) i przepis na nie! Fajnie, prawda?


Zanim jednak przejdziemy do meritum, zajrzyjcie koniecznie na:

>> Facebooka Moje Piernikowo <<

>> Instagram Moje Piernikowo <<

Tam właśnie możecie się z Kasią skontaktować i zamawiać pierniki na wszystkie okazje!




Przygoda piernikowa rozpoczęła się w 2016 r. Zbliżał się dzień Mamy. Uwielbiam piec i tworzyć różne słodkości, więc chciałam zrobić coś wyjątkowego dla moje Mamy.
Przez przypadek na YouTube zauważyłam piękny piernik, a na nim wyhaftowaną lukrem różę. Coś pięknego! Jestem samoukiem więc postanowiłam, że spróbuję ogarnąć temat i zrobić coś podobnego…
Kilka nocy i dni trwało zanim doszłam to tego jaka ma być konsystencja lukru, jakie upiec pierniczki, jak zrobić taki haft…jak to potem wysuszyć… oj… to były noce…

W końcu się udało. Upiekłam duże serce, zrobiłam z lukru kratkę i potem według wzoru, jak przy wyszywaniu na kanwie, dziergałam moją róże. Wyszło – bomba! Wtedy tak myślałam… bo dzisiaj, kiedy patrzę na zdjęcie pierwszego mojego piernika, to widzę tyle niedoskonałości, że głowa boli i wstyd mi!

Spakowałam to moje serce wtedy do pudełeczka, przewiązałam wstążką i miałam prezent gotowy. Mama była w siódmym niebie!

Ten pierwszy piernika widziała moja bratowa, która pokazała znajomym w pracy… Także moja przyjaciółka pokazała go  rodzinie i znajomym… I tak to się wszystko zaczęło.
Metodą prób i błędów uczyłam się różnych technik. Często wychodziło nie tak jak miało wyjść… Oj, działo się!



Internet to kopalnia inspiracji, więc zaczęłam szukać, czytać, pytać. Potem odkrywałam, że nad morzem organizowane są szkolenia z lukrowania. Zabrałam więc całą rodzinę i pojechaliśmy do Gdańska. Ja zaprzyjaźnić się z lukrem, reszta na plażę. I tak powoli, powoli zaczęłam robić postępy. Coraz częściej pojawiały się różne okazje, na które zaczęłam robić pierniczki. Ślub, chrzciny, urodziny, rocznice… Coś dla nauczyciela, na dzień kobiet, a nawet na dzień chłopaka!

I nagle okazało się, że piernik można podarować każdemu! Wystarczy znaleźć dobrą okazję!


Aż w końcu nadeszły święta Bożego Narodzenia i wtedy moje pierniki trafiły do wielu znajomych, przyjaciół, ich znajomych, ich rodzin.
Pojawił się więc pomysł założenia fanpage na Facebooku. Zaczęłam wrzucać zdjęcia, zdobyłam pierwszych fanów. I tak przygoda trwa do dziś.

Kiedyś ktoś widzi pierniczka, to skupia się na dekoracji, bo to przyciąga uwagę i zainteresowanie. Natomiast najważniejsze pozostaje samo ciastko! Przepis dopasowałam do własnych potrzeb, dobrałam idealną ilość przypraw i znacznie obniżyłam ilość cukru.



Pierniczki Kasi


Składniki:

  • 600 gr mąki
  • 300 gr miodu
  • 100 gr masła
  • 1 jajko
  • pół łyżeczki sody
  • dwie kopiate łyżeczki kakao
  • 15 gr przyprawy do piernika ( w sumie to daje na oko…dwie łyżeczki)
  • 50 gr cukru pudru

Masło rozpuszczam z miodem. Potem na stolnicę wysypuję mąkę, cukier puder i resztę sypkich składników. Dodaję ciepłe masło z miodem i na koniec jajko. Zagniatam ciasto. Wycinam kształty i wkładam do piekarnika na 8 minut na 140 stopni (góra i dół). Najlepsze są te jeszcze ciepłe!

A przepis na lukier…na oko!
Jedno białko i ok 1,5 szklanki cukru pudru. Można dodać kroplę cytryny.
Ucieram mikserem do odpowiedniej konsystencji.

Pierniczki gotowe, lukier też, więc zaczynamy zabawę! Najpierw rysujemy lukrem kontury, potem dodajemy wypełnienie. Suszymy i wtedy malujemy kwiatki i wzory. Na końcu robimy napisy. I tak powstają te moje pierniczki!

 
Niektórzy mówią, że to małe arcydzieła… Nieeee, daleko im do ideału i mi daleko do perfekcji. Ale jedno jest pewne, z wielka przyjemnością tworzę te pierniczkowe wyroby. Mimo, że nieidealne, to prosto od serca.
I mam nadzieję, że naprawdę się Wam podobają!


Dzięki, Kasiu, za tę historię i przepis!


Facebook